Patologie publicznej służby zdrowia. OZPSP: Pieniądze ze składki zdrowotnej nie idą na leczenie, ale na zyski dla prywatnych firm; lekarz na kontrakcie to prywatna działalność prowadzona na szpitalnym sprzęcie

REKLAMA
REKLAMA
W ochronie zdrowia państwo nie istnieje; publiczny system to maszynka do zarabiania pieniędzy - powiedział w wywiadzie dla PAP Mariusz Trojanowski z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych (OZPSP). Pieniądze ze składki zdrowotnej nie idą na leczenie, ale na zyski dla prywatnych podmiotów - podkreślił.
- Ustawa o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia
- Maszynka do zarabiania pieniędzy dla prywatnych firm
- Trzy średnie krajowe dla specjalisty w jednym podmiocie leczniczym
- Jak zreformować szpitale?
- Od czego zacząć zmiany systemu publicznej ochrony zdrowia
Ustawa o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia
REKLAMA
PAP: Co będzie z ustawą o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia?
Mariusz Trojanowski: Nikt tej ustawy nie zamrozi. Nikt tej ustawy nie zlikwiduje. To są mrzonki. Związki zawodowe nigdy na to nie pozwolą. Natomiast składałem wniosek, namawiałem do współpracy wszystkie strony porozumienia, żeby pomóc rządowi i coś z tą ustawą zrobić, bo zje nas wszystkich łącznie z ludźmi, z pacjentami, bo nie będzie pieniędzy na nic.
Obecnie średnio 75 do 80 procent wszystkich pieniędzy, jakie szpital dostaje, idzie na wynagrodzenia, w tym oczywiście na kontrakty. Dlatego rozważamy akcję protestacyjną. Podwyżka wynagrodzeń 1 lipca ma wynieść 14 proc, a ja dostanę na to 6-7 proc. Co mam zrobić?
REKLAMA
PAP: Strona społeczna chciałaby wrócić do finansowania wynagrodzeń w ochronie zdrowia "na PESEL"?
M.T.: Pracodawcy nie mają tu zbieżnych poglądów. Sektor prywatny nie będzie chciał wracać do tego modelu, a publiczny z pewnością tak. Powodów łatwo się domyślić. Chodzi o pieniądze. Firma może popracować jeden dzień, zrobić wysoko wycenione procedury i zarobić pieniądze. Szpital publiczny, który ratuje życie i zdrowie ludzi, ma to robić za bezcen.
Trzeba odwagi, by ludziom mówić, co się dzieje w tym skomplikowanym systemie.
Maszynka do zarabiania pieniędzy dla prywatnych firm
PAP: Co się dzieje?
M.T.: W ochronie zdrowia państwo nie istnieje. Dzisiaj publiczny system to maszynka do zarabiania pieniędzy przez różne podmioty. Pieniądze ze składki zdrowotnej nie idą na leczenie ludzi, ale na wielkie zyski dla prywatnych podmiotów gospodarczych.
Prywatne przychodnie topią swoje koszty w publicznych szpitalach. Powstają spółdzielnie tylko po to, by wyrabiać najlepsze procedury, a gdy coś poważnego dzieje się z pacjentem, to jest odsyłany do publicznego szpitala. Lekarz na kontrakcie to prywatna działalność prowadzona na publicznym mieniu, na szpitalnym sprzęcie. Mamy na to patrzeć i klaskać? Lekarz powinien pracować i dostawać wynagrodzenie za swoje umiejętności. Teraz lekarz, który bierze procent z wyceny danej procedury, bierze haracz od wszystkiego: pracy innych i sprzętu.
PAP: To dyrektorzy szpitali podpisują takie kontrakty z lekarzami. Co pan na to?
M.T.: Dyrektor nie ma innego wyjścia. Jeśli się postawi, to lekarz powie, że się pakuje, bo czeka na niego kolejna oferta. Ministerstwo Zdrowia przez lata nie zrobiło nic, żeby lekarzy w publicznym systemie było więcej. Dyrektorzy szpitali nie mają nic do gadania. Jeśli po podwyżce pensji minimalnych pielęgniarka (z tytułem magistra i specjalizacją - PAP) dostanie 10,5 tys. zł brutto pensji podstawowej, to proszę powiedzieć, ile zażąda lekarz? Jeśli ze szpitala powiatowego odchodzi lekarz, to oddział trzeba zamknąć. Co ma zrobić dyrektor, gdy wojewoda nie wyda zgody na zamknięcie oddziału? Wszystkie działa są wymierzone w dyrektora szpitala, łącznie z odpowiedzialnością karną. Ochrona zdrowia to jedyna branża w Polsce, w której pieniądze są rozdrapywane na zyski. Proszę sobie wyobrazić, że tak jest w wojsku, policji albo straży pożarnej. Przełożony mówi: "Chłopaki, musicie jechać". A oni: "No nie. Nie ruszymy się za 500 zł na godzinę". W szpitalach tak jest. Czy nikt tego nie widzi?
Przerażające jest to, że ze składki zdrowotnej finansujemy milionowe zyski prywatnych firm, które idą na mercedesy, ferrari i pałace, a jednocześnie cała Polska wpłaca miliony na zbiórki na leczenie za granicą chorych dzieci.
Trzy średnie krajowe dla specjalisty w jednym podmiocie leczniczym
PAP: Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy domaga się trzech średnich krajowych za pracę dla specjalisty w jednym podmiocie leczniczym. Chcą pracować na podstawie umowy o pracę, mieć prawo do urlopu.
M.T.: Mówi to połowa lekarzy, którzy chcą normalnie pracować i która uważa, że przysięga, którą składają, ma sens. Reszta, to przedsiębiorcy, którzy prowadzą działalność zarobkową na mieniu publicznym i za publiczne pieniądze. Jeżeli lekarz żąda ode mnie kontraktu, to powinien również partycypować w naprawie sprzętu, w zakupie sprzętu na przykład nici chirurgicznych. Ale nie. On chce wszystkiego.
Jak zreformować szpitale?
PAP: Ministra zdrowia Izabela Leszczyna mówi, że reforma szpitalnictwa to odpowiedź na brak pieniędzy w systemie i braki kadrowe. Szpitale mają być oddłużone, gdy wejdą w plan naprawczy. Szpitale mają się konsolidować. Co pan sądzi na ten temat?
M.T.: Nie spotkałem się jeszcze z tym, żeby móc kogoś oddłużyć dając mu zaniżoną cenę produktu. To nie jest reforma. Obecnie procedury są wycenione tak, że wielkie szpitale i kliniki mają pieniądze, z którymi nie wiedzą, co zrobić, a szpitale powiatowe są celowo głodzone, żeby można je było łatwo sprywatyzować. Dlaczego dzisiaj szpital jest w złej kondycji finansowej? Najłatwiej powiedzieć, że źle zarządza dyrektor.
PAP: Utrzymywanie porodówki, na której rocznie odbywa się 300 porodów lub mniej nie jest błędem w zarządzaniu?
M.T.: Rozmawiajmy więc o reformie porodówek, a nie o reformie systemu.
PAP: Porodówki to przykład. Resort zdrowia mówi o racjonalizacji i bezpieczeństwie pacjentów. Chodzi też o inne oddziały, które są w szpitalach oddalonych od siebie o 15-20 km. Po co mają się dublować? To koszty.
M.T.: Gdybym mieszkał w Warszawie, we Wrocławiu czy w Krakowie, to może bym się cieszył z takiej reformy. A na wsi? Nie kamuflujmy rzeczywistości. Powiedzmy ludziom prawdę: dla ludzi ze wsi nie ma pieniędzy, nie dostaniecie porodówki. W szpitalu powiatowym w Aleksandrowie Kujawskim jako pierwszy, jeszcze przed COVID-em zlikwidowałem porodówkę. Miałem obietnicę, że będę mógł zabezpieczyć kobietom dostęp do opieki medycznej przez ginekologię jednego dnia. Dostałem na to tak mało pieniędzy, że muszę do tej opieki dopłacać, bo nikogo to już nie obchodzi.
Jeśli w szpitalu nie ma wszystkich zakresów: chirurga, internisty, ginekologa, pediatry i anestezjologa, to nie jest to szpital. Zdarzają się sytuacje, gdy trzeba ratować życie. Jeśli w nocy trzeba szybko przenieść pacjenta z jednego oddziału na drugi, to nie ma czasu na dyskusje, który szpital go przyjmie.
My na dole, tutaj w małych miastach, na wsiach też zasługujemy na to, żeby nami się zająć. Jesteśmy tak samo warci, jak ci, którzy mieszkają w wielkich miastach. Nie może być tak, że na jednej ulicy w Warszawie będzie pięć klinik, a w siedmiu powiatach żadnej. Nie można ludzi traktować jak idiotów. To już nie te czasy.
Poza tym proszę mi znaleźć chętnych, którzy oddadzą koledze oddział, który przynosi jeszcze jakiekolwiek przychody i weźmie taki, który nie przynosi ich wcale. To jest utopia.
Od czego zacząć zmiany systemu publicznej ochrony zdrowia
PAP: Gdyby pan miał przygotować reformę systemu, to od czego by pan zaczął?
M.T.: Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) powinna być organem niezależnym od premiera, rządu, ministra zdrowia, bo powinna służyć tylko i wyłącznie prawidłowej wycenie. To samo dotyczy NFZ-u. Trzeba się zastanowić, czy jest to wciąż Narodowy Fundusz Zdrowia, czy może Narodowy Fundusz Zysków.
Przetarg na usługi prywatne powinien być ogłaszany, gdy sektor publiczny nie jest w stanie czegoś zapewnić. Jeśli ktoś chce wykonywać świadczenia za pieniądze składkowe, czyli publiczne, to musi to robić w ramach publicznego systemu ochrony zdrowia. Natomiast jeżeli mamy dopuszczać konkurencję, niezależnie od tego czy jest to podmiot publiczny czy prywatny, to powinniśmy mieć co najmniej trzech, czterech ubezpieczycieli, a nie jeden NFZ. I niech między sobą konkurują.
Teraz NFZ decyduje o tym, jakie procedury szpital będzie wykonywać. Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji decyduje o tym, ile szpital za to dostanie pieniędzy. W ustawie zapisano z kolei, ile będzie zarabiał personel. Dyrektor w takiej sytuacji może bardzo niewiele, prawie nic. Dzięki dyrektorom szpitali ochrona zdrowia jeszcze nie padła, dzięki ich umiejętnościom, zdolnościom, talentom i potrafię to udowodnić.
Rozmawiała Katarzyna Nocuń (PAP)
kno/ ktl/
REKLAMA
REKLAMA