Rząd: Dyplom MBA z Collegium Humanum nie pozwoli zasiąść w radzie nadzorczej spółki Skarbu Państwa
REKLAMA
REKLAMA
- CIR: dyplomy MBA z Collegium Humanum bez pozytywnej opinii Rady ds. spółek Skarbu Państwa
- Afera Collegium Humanum
- "Rzeczpospolita": Rektor Collegium Humanum Paweł C. sypie układ
- Ekspert: nie można unieważnić dyplomów studiów podyplomowych masowo
CIR: dyplomy MBA z Collegium Humanum bez pozytywnej opinii Rady ds. spółek Skarbu Państwa
"Rada do spraw spółek z udziałem Skarbu Państwa i państwowych osób prawnych nie będzie uznawać dyplomów MBA uzyskanych w Collegium Humanum w procesie opiniowania kandydatów do rad nadzorczych" - podał w komunikacie CIR.
Rada jest niezależnym organem pomocniczym, który działa przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Do jej zadań należy wydawanie opinii na temat osób, które chcą zasiadać w radach nadzorczych i zarządach spółek Skarbu Państwa. Członkowie rady oceniają przede wszystkim, czy kandydat posiada wiedzę, doświadczenie i umiejętności wymagane do pełnienia funkcji członka organu nadzorczego.
REKLAMA
Afera Collegium Humanum
Uczelnia Collegium Humanum, powstała w 2018 roku w Warszawie. Dziennikarze m.in. "Newsweeka" ustalili, że prywatna uczelnia miała w ofercie błyskawiczne kursy, dzięki którym można było zdobyć dyplom MBA. Takie dyplomy ułatwiają m.in. ścieżkę do rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa.
Wiarygodność dokumentów wydawanych przez Collegium Humanum miały zapewniać m.in. zagraniczne uczelnie, jednak okazało się, że nie miały one uprawnień do prowadzenia studiów MBA. Wśród absolwentów Collegium Humanum byli m.in. politycy, prezesi i członkowie zarządów spółek Skarbu Państwa, oficerowie służb specjalnych i dowódcy wojskowi.
Nielegalny handel dyplomami przez Collegium Humanum jest przedmiotem postępowania służb. Centralne Biuro Antykorupcyjne podało 15 marca, że w tej sprawie funkcjonariusze CBA zatrzymali dwie osoby w związku z przyjęciem korzyści majątkowych i osobistych. (PAP)
nno/ par/
"Rzeczpospolita": Rektor Collegium Humanum Paweł C. sypie układ
REKLAMA
Kilka dni temu dziennik "Rzeczpospolita" poinformował, że "aresztowany miesiąc temu Paweł C., rektor Collegium Humanum, ujawnia prokuraturze nazwiska osób, które kupowały lub dostawały za darmo dyplomy MBA w jego uczelni".
"To nie tylko politycy, ale również menedżerowie, samorządowcy, policjanci, strażacy, sportowcy, artyści i naukowcy. W tym osoby (lub ich współmałżonkowie), które obecnie są na świeczniku. Sypie również cały układ, który pozwalał mu latami prowadzić lukratywny biznes dyplomami, nie tylko MBA, ale także doktoratami i habilitacjami, jak np. fakt, że za łapówkę uczelnia dostała akredytację. – Czegoś takiego jeszcze nie widziałem w swej karierze – mówi nam osoba znająca kulisy tej sprawy" - pisze gazeta.
Według dziennika "C. liczy, że dzięki ujawnieniu całej wiedzy o korupcyjnym układzie skorzysta z tzw. sześćdziesiątki, czyli instytucji +małego świadka koronnego+ – wyjdzie z aresztu, a sąd złagodzi mu przyszły wyrok".
"Zarzuty czekają również tych, którzy kupowali dyplomy (niektórym je fundowano za darmo). Śledczy sukcesywnie weryfikują, w jaki sposób je uzyskali. Są już pierwsi +skruszeni+" - informuje "Rz".
"Do tej pory dobrowolnie zgłosiło się pierwszych kilka osób. Pozostałe serdecznie zapraszamy. Jeżeli zgłoszą się same, zanim my po nie przyjdziemy, to będą mogły skorzystać z klauzuli niekaralności, jaką daje art. 229 par. 6 kodeksu karnego" – mówi "Rz" Jacek Dobrzyński, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych.(PAP)
oloz/ wus/
Ekspert: nie można unieważnić dyplomów studiów podyplomowych masowo
REKLAMA
Profesor Jerzy Menkes, specjalista z zakresu prawa międzynarodowego ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie wyjaśnił w rozmowie z PAP, że dyplom studiów podyplomowych, który został wydany niezgodnie z zapisami w regulaminie studiów, traktowany jest w polskim prawie jak sfałszowany dokument i osoby zaangażowane w proces wydania takiego dokumentu podlegają odpowiedzialności karnej.
„Polskie prawo nie określa takiego szczegółowego przypadku, w którym dyplomy za studia podyplomowe unieważnia się na masową skalę, bo byłoby to prawo kazuistyczne. Polskie prawo mówi, co zrobić, kiedy został wytworzony dokument fałszywy i jak go unieważnić. To się odbywa na zasadach ogólnych” – sprecyzował prof. Menkes.
Dodał, że każde studia podyplomowe mają swój program, który precyzyjnie określa warunki całej ścieżki edukacyjnej. Jest więc określony program studiów, czas trwania, lista przedmiotów – a każdy z tych przedmiotów ma swój program. Są też określone terminy spotkań.
„Każde spotkanie/zjazd weekendowy na uczelni muszą być dokumentowane na podstawie listy obecności, znane są nazwiska osób prowadzących wykłady. Mamy więc zestaw dokumentów, na podstawie których możemy wszystko sprawdzić. Nie określamy tego na podstawie subiektywnej oceny czy program był ‘mądry’ czy ‘głupi’, albo czy prowadzący miał kwalifikacje. Ale można wszystko sprawdzić od strony formalnej – czy zostało zrealizowane zgodnie z zapisami w dokumentach” – tłumaczył Menkes.
Wskazał, że jeżeli od strony formalnej warunki nie zostały spełnione, jest to podstawa, by stwierdzić, że dyplomy spełniają kryteria fałszywych dokumentów.
„Jeżeli zajęcia się nie odbywały, albo odbywały się, a studenci nie byli obecni – to stwierdzenie nieważności dyplomu jest dziecinnie proste. Z tego tytułu odpowiedzialność prawno-karną ponosi wydający – czyli w tym przypadku rektor, jako przełożony uczelni. Zgodnie z art. 271 kodeksu karnego grozi mu od 3 miesięcy do 3 lat więzienia” – powiedział prof. Menkes.
Zastrzegł jednak, że każdy przypadek dyplomu, co do którego ścieżka przyznania budzi zastrzeżenia, musi być rozpatrywany indywidualnie.
„Bo tak jak nie ma ścieżki masowego przyznawania dyplomów, nie ma też ścieżki prawnej masowego ich unieważniania. Każdy przypadek musi być rozpatrywany indywidualnie. I każdemu przysługuje obrona i przestawianie przed sądem dowodów/świadków, że w jego przypadku było inaczej" - podkreślił ekspert.
Ekspert zauważył też, że istotne jest do czego posiadacz dyplomu wykorzystuje dokument.
„Jeśli ktoś się takim fałszywym dyplomem posłuży np. do zdobycia pracy (jeśli kryterium do objęcia stanowiska było posiadanie takiego dyplomu), to też podlega odpowiedzialności prawno-karnej” – przypomniał Menkes.
REKLAMA
REKLAMA