Prof. Jerzy Stępień: Potrzebujemy holistycznego spojrzenia na samorząd

REKLAMA
REKLAMA
Po raz pierwszy w historii niepubliczna uczelnia została współorganizatorem Zjazdu Katedr i Zakładów Prawa Konstytucyjnego. Wydarzenie, które na stałe wpisało się w kalendarz akademicki, w tym roku odbywa się na Uczelni Łazarskiego. O znaczeniu tej zmiany, stanie polskiego samorządu terytorialnego oraz wyzwaniach dla prawa konstytucyjnego rozmawiamy z prof. Jerzym Stępniem – byłym prezesem Trybunału Konstytucyjnego, współtwórcą reformy samorządowej i wykładowcą Uczelni Łazarskiego.
Panie Profesorze, Uczelnia Łazarskiego jako pierwsza uczelnia niepubliczna została współorganizatorem Zjazdu Katedr i Zakładów Prawa Konstytucyjnego. Jakie znaczenie ma to wydarzenie dla środowiska akademickiego i samej uczelni?
REKLAMA
Przerwana została w ten sposób niesprawiedliwa tradycja wyróżniania wyłącznie uczelni publicznych, podczas gdy co najmniej kilka uczelni niepublicznych prezentuje porównywalnie wysoki poziom zarówno w dydaktyce, jak i badaniach naukowych. Ten formalny podział nie odzwierciedla rzeczywistego stanu. Dla Uczelni Łazarskiego to ważne wyróżnienie – to właśnie nasza uczelnia zapoczątkowała zmianę sposobu myślenia o tym, kto współtworzy akademicką jakość w Polsce.
Tegoroczny Zjazd poświęcony jest 35-leciu samorządu terytorialnego w Polsce. Jak, z perspektywy Pana doświadczeń jako współtwórcy reformy samorządowej, ocenia Pan ewolucję tego segmentu władzy publicznej?
REKLAMA
Trzydzieści pięć lat to cała epoka, z tej perspektywy sporo już widać. Samorząd terytorialny został mocno osadzony w naszej państwowości, a przede wszystkim w świadomości społecznej, niejako wychował i przygotował do pełnienia funkcji publicznych tysiące osób, ale moim zdaniem w powszechnym odbiorze samorząd kojarzony jest głównie z efektywnymi menedżerami, a mniej z istotą wspólnotowości i współdecydowania. Gdy mówimy „samorząd”, myślimy raczej o burmistrzach czy prezydentach miast niż o radnych, których rola została w ostatnich latach mocno zmarginalizowana.
W programie Zjazdu zaplanowano refleksję nad wpływem Europejskiej Karty Samorządu Lokalnego na polskie rozwiązania ustrojowe. Jak Pan ocenia realny wpływ prawa europejskiego na funkcjonowanie samorządów w Polsce?
Gdy tworzyliśmy polski model samorządu, a właściwie system gminny, treść Europejskiej Karty Samorządu Lokalnego była w Polsce mało znana. Karta dopiero wchodziła w życie i nie mogła wtedy realnie wpływać na nasze rozwiązania. Mam wrażenie, że i dziś nie przywiązujemy do niej należytej wagi, choć zawiera wiele cennych wskazówek. Oby tylko „chciało nam się chcieć” z nich korzystać.
Zjazd ma również nowy element – udział przedstawicieli związków samorządowych. Czy Pana zdaniem głos praktyków powinien częściej współkształtować debatę akademicką nad prawem konstytucyjnym?
Zdecydowanie tak. Trzeba tylko pamiętać, by zapraszać przedstawicieli wszystkich organów samorządowych – nie tylko wójtów, burmistrzów i prezydentów, ale też przewodniczących rad, radnych, sekretarzy, skarbników. Potrzebujemy holistycznego spojrzenia na samorząd – jako całość, a nie tylko jego wykonawcze ogniwa.
Decyzje sprzed 35 lat otworzyły Polsce drogę do modernizacji i decentralizacji. Jakie największe wyzwania stoją dziś – Pana zdaniem – przed samorządnością w Polsce i Europie?
Wyzwania stojące przed samorządem w Europie są trudne do ujęcia w kilku zdaniach – z uwagi na dużą różnorodność ustrojową. W Polsce natomiast proces decentralizacji, przerwany po 2015 roku, nie został jak dotąd przywrócony na właściwy tor, mimo zmiany politycznej w 2023 roku. Trzeba zwrócić samorządom zadania i kompetencje, które im odebrano, i wrócić do założeń reformy z 1990 roku – przekazania lokalnym wspólnotom wszystkich spraw o znaczeniu lokalnym. Wzmocnienia wymagają również samorządy wojewódzkie – tak, by jasno było wiadomo, że to one są gospodarzem regionu, a wojewoda pełni funkcję nadzorczą i reprezentuje rząd centralny. Źle się dzieje, gdy w jednym województwie jest dwóch konkurujących ze sobą „gospodarzy”.
REKLAMA
REKLAMA