Ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy: dwa miesiące opłacania wyżywienia i zakwaterowania dla uciekinierów [WYWIAD]
REKLAMA
REKLAMA
- Na razie uchodźcom z Ukrainy zapewniamy i gwarantujemy wyżywienie oraz zakwaterowanie na dwa miesiące. W ustawie przewidziano fundusz celowy. Na początek ma być zasilony kwotą blisko 8 mld zł - mówi Łukasz Schreiber, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów.
REKLAMA
Na jaką liczbę uchodźców szykuje się rząd?
Przed wojną z terenu Ukrainy uciekło do Polski już około 800 tysięcy osób (dane z soboty – red.). Musimy być gotowi na to, że ta liczba będzie dużo większa. Biorąc pod uwagę, że bandyci Putina atakują szkoły, przedszkola, budynki mieszkalne i strzelają do ludzi na ulicach, to faktycznie na ucieczkę może zdecydować się coraz więcej Ukraińców – głównie matek i dzieci.
Państwo systemowo dźwignęłoby ten ciężar, gdyby nie fakt, że Polacy przyjmują Ukraińców do swoich domów?
Żaden kraj na świecie nie jest przygotowany na przyjęcie „każdej liczby uchodźców”, jak to słyszeliśmy w 2015 roku. Siedmiomilionowy Liban przyjął ponad 1,5 mln Syryjczyków. I nie oszukujmy się – potęguje to kryzys w tym państwie. W Polsce taka liczba uchodźców oczywiście nie wywoła kryzysu. Jesteśmy dużo lepiej przygotowani – także systemowo. Oczywiście zaangażowanie Polaków, udostępnianie mieszkań, zbiórki żywności i leków, zaangażowanie się w wolontariat na granicy – to wszystko ma ogromne znaczenie. Ale wiele elementów w tym łańcuchu pomocy zapewniają instytucje rządowe, samorządowe i finalnie ważne będzie stworzenie skoordynowanego systemu działającego przez następne miesiące.
Jak docelowo będzie musiał wyglądać system wsparcia dla uchodźców?
Osoby, które przekraczają granicę, a nie są Ukraińcami, na ogół jadą do swoich krajów. Zapewniamy im transport, np. do Indii poleciało już kilkaset studentów. Ukraińcy z reguły wiedzą dokąd się udają – mają tu rodziny, znajomych. Z każdym dniem będzie jednak wzrastać liczba osób, które nie mają bliskich w Polsce. Rozwiązania systemowe dotyczące wsparcia dla tych, którzy w Polsce zostaną, znajdą się w specustawie pomocowej dla Ukraińców. Zapewnimy im w okresie przejściowym wyżywienie i dach nad głową. Przede wszystkim chcemy stworzyć dla nich, na ten trudny czas, drugi dom - dać im prawo do pracy, a co za tym idzie włączyć ich w nasz system społeczny, opieki zdrowotnej oraz edukacji.
A czy w związku z tym rząd planuje zwiększenie subwencji oświatowej, dla samorządów, czy dosypanie kasy NFZ?
To jeden z elementów tej ustawy. Na razie zapewniamy i gwarantujemy wyżywienie oraz zakwaterowanie na dwa miesiące. Pieniądze powinny trafić także do ludzi, którzy Ukraińcom pomagają w tym trudnym okresie. Oczywiście systemu nie da się udźwignąć bez wsparcia samorządów – to samorządy otrzymają środki i będą np. wypłacać środki na ten cel. Te kwestie muszą być uregulowane, żeby poryw serc po tygodniu się nie skończył.
A czemu na dwa miesiące?
Dokładnie do końca kwietnia ta pomoc będzie zapewniona. Nie chcemy zakładać czarnych scenariuszy, że wojna będzie trwać bardzo długo. Ponadto liczymy się z tym, że część Ukraińców zdecyduje się zostać w Polsce bez względu na ostateczny kres agresji Putina. Każdemu umożliwimy wejście na rynek pracy, a stwarzamy im do tego pełne warunki. Zamierzamy też oczywiście reagować na bieżąco wraz z rozwojem sytuacji nie wykluczamy przedłużenia wsparcia.
Ale gros tych uchodźców to kobiety z dziećmi. Jeśli będą chciały iść do pracy to tymi dziećmi ktoś się będzie musiał zająć. Rozumiem, że i po tych dwóch miesiącach one miałyby świadczenia, byłyby w stanie odstawić te dzieci do przedszkola, do szkoły?
W Polsce obowiązują już teraz przepisy, które osobom mającym pozwolenia na prace, daje się dostęp do usług publicznych. Tak samo tutaj. Żłobki, przedszkola, szkoły – te instytucje będą dostępne dla tych osób. Tak jak i programy społeczne, które przysługują Polakom oraz osobom o statusie rezydentów – pozwalającym na prace. Jest też wiele Polek, które samotnie wychowują dzieci i myślę, że byłoby im trudno zrozumieć wieloletnią pomoc dla uchodźców, która dla nich pozostaje niedostępna. Nie wolno nam pokazywać Putinowi, że wierzymy iż będzie latami okupował wraz z armią Ukrainę. Może się tak przeliczyć jak Stalin z atakiem na Finlandię (wojna zimowa z lat 1939-1940 trwała trzy i pół miesiąca). Liczymy na zakończenie wojny, a wtedy rodziny się połączą - czy to u nas w Polsce, czy w Ukrainie. Uciekających przed morderstwami rosyjskiej armii przyjmujemy jak braci w potrzebie. Jesteśmy przekonani, że szybko włączą się w nasze życie społeczne – pracę i edukację.
A czy my liczymy na wsparcie ze strony Brukseli?
Tak, rozmowy trwają. Wszak dla wszystkich Polaków to ogromny wysiłek organizacyjny, ale i finansowy. Zwłaszcza w tym pierwszym okresie, gdy mamy głównie kobiety z dziećmi i część z nich nie może podjąć pracy.
O jaką kwotę się ubiegamy?
Nie warunkujemy naszej pomocy dla uchodźców od pieniędzy z Brukseli. Sądzimy, że to raczej Europa powinna się poczuwać w obowiązku do takiej pomocy, gdy my jako Polacy bierzemy na siebie tak wielki wysiłek. Te kwoty będą się zmieniały w czasie. Widać już pierwsze deklaracje Brukseli. Czekamy na ich realizację.
A czy ta pomoc będzie finansowana z jakichś wyodrębnionych funduszy?
Tak, w ustawie przewidziano fundusz celowy. Na początek ma być zasilony kwotą blisko 8 mld zł.
Z tych pieniędzy korzystać będą bezpośrednio uchodźcy, samorządy, osoby prywatne?
Tak. W pierwszych tygodniach ta suma powinna wystarczyć. Jednak eskalacja działań Putina, atak na cywilną ludność, może zwiększyć napływ ludności. Fundusz zawsze może być dokapitalizowany.
Domyślnie przyjęliście, że nie-Ukraińcy pojadą do swoich krajów? Ale są studenci np. z Egiptu, którzy chcą kontynuować studia w Polsce.
Wpuszczamy do Polski i ratujemy przez zbrodniczym reżimem Rosji wszystkich bez względu na kolor skóry, wyznanie czy poglądy. Pomagamy im od razu po przyjeździe. Natomiast przytłaczająca większość osób, które tymczasowo przebywały w Ukrainie, chce wrócić po prostu do swoim rodzimych krajów. Oczywiście jeżeli ktoś chce zostać w Polsce to są odpowiednie procedury wizowe, czy edukacyjne, które można zastosować. Tutaj stosujemy obowiązujące dotychczas przepisy. Nie ma dodatkowych rozwiązań.
Czy weryfikowaliście doniesienia, że część z tych osób to ci, którzy wcześniej forsowali granicę białorusko-polską?
Podkreślę - każda osoba jest sprawdzana i weryfikowana przez Straż Graniczną - i polską, i ukraińską. Zdaniem służb takie przypadki nie występują. Musimy jednak mieć świadomość, że taką narrację podsyca rosyjska propaganda i trolle. Chcą podsycić lęk w Polakach i to niestety po części się udało. Dużo osób złapało się na „fake newsy”. Pamiętajmy - trwa wojna. Bomby i pociski nie rozróżniają, czy ktoś jest Ukraińcem, Hindusem czy Nigeryjczykiem. Zgodnie z umowami międzynarodowymi i poczuciem troski o drugiego człowieka w takiej sytuacji nikomu nie odmawiamy pobytu w Polsce.
Czy macie już deklaracje, na co możemy liczyć od Unii?
Tak jak mówiłem, nie prowadzę tych rozmów. Jakiś konkretów ze strony liderów UE należało by się spodziewać w tym tygodniu.
Czy nie wróci do nas rykoszetem nasze stanowisko wobec relokacji uchodźców w 2015 r.?
REKLAMA
Zacząć należy od tego, że w 2015 roku mieliśmy rację i Unia to przyznała - pokazał to m.in. ubiegłoroczny kryzys migracyjny i wcześniejsze decyzje. Dziś mamy zupełnie inną sytuacja. Nie mamy do czynienia z ekonomicznymi migrantami, tylko z autentycznymi uchodźcami. UE zdaje sobie sprawę, w jakiej sytuacji jest Polska. Szef unijnej Rady Charles Michel był na granicy z premierem Morawieckim, widział wszystko na własne oczy. Premier Boris Johnson był w Warszawie i później w Izbie Gmin mówił, że zdecyduje się na pomoc dla uchodźców. Możemy oczekiwać zaangażowania ze strony Unii. Turcja otrzymywała wsparcie od UE, żeby zatrzymać na swoim terytorium migrantów muzułmańskiego wyznania, którzy chcieli się dostać do Europy. Nasze stanowisko w kwestii migracji ekonomicznych się nie zmienia. Musimy to rozróżnić. I nikt nie powie, że to, co robimy w Polsce, jest złe, choć część nieodpowiedzialnych środowisk próbuje rozpętywać taką kampanię.
Ale trzeba pamiętać: to jest kampania, którą chce prowadzić Putin – z jednej strony straszyć Polaków, że czarnoskórzy uchodźcy popełniają gwałty, rozboje. Z drugiej strony psuć opinie Polsce w świecie, co widzimy w niektórych zagranicznych mediach, np. The Guardian napisał o tym, jak to pierwsi uchodźcy byli źle na granicy potraktowani, zwłaszcza studenci z Afryki. To wszystko ma na celu nas skłócić, by polskie społeczeństwo zaczęło się domagać nieprzyjmowania uchodźców. Dziś widzimy też wyraźnie, że ta akcja na polsko-białoruskiej granicy była związana z planowaną wojną. Chciano przerzucić tu dużą liczbę osób, spowodować niechęć, zamieszanie w kraju, by Polska w sytuacji jaką mamy, zamknęła się dla Ukraińców, którzy uciekają z terenów wojny. Tu się Putin i jego reżim przeliczyli.
Jak zamierzacie przeciwdziałać tej propagandzie putinowskiej?
Walczymy z dezinformacją, a z drugiej strony - uświadamiamy. Tu ogromną rolę odgrywają media. Premier apelował już do szefów Big Tech o konkretne działania i blokowanie kont. Rozczarowujące jest to, że Twitter zablokował konto prezydenta USA Donalda Trumpa za jego poglądy, a konto prezydenta Rosji działa, choć zrzuca pociski na szkoły i domy.
Jakiego scenariusza spodziewa się rząd? Militarnie też jesteśmy zagrożeni?
Dzięki Sojuszowi Północnoatlantyckiemu nasza sytuacja jest nieporównywalnie lepsza niż Ukrainy. Podejmujemy już od kilku lat działania, które mają nas wzmocnić. Ale przed nami jeszcze długa droga, żebyśmy mogli powiedzieć, że jest bardzo dobrze. Z drugiej strony trochę optymizmu: na pewno jest lepiej niż w roku 2015. Kiedy obserwujemy walki na ulicach Kijowa, widzimy jak właściwe było powołanie Wojsk Obrony Terytorialnej i od początku inwestowanie w nowoczesny sprzęt wojskowy oraz decyzja o przekopie Mierzei Wiślanej. Natomiast zagrożenia w pierwszej kolejności są nieco inne - Rosja może dążyć do destabilizacji sytuacji w Polsce, robić to samo, co przez lata robiła na Ukrainie, czyli wystraszyć inwestorów, wywołać stan permanentnego napięcia. Niestety nie wszyscy to rozumieją. Dziś możemy śmiało powiedzieć, że podejmowaliśmy właściwe strategiczne decyzje, która mają nas uniezależnić od rosyjskich surowców: prace nad Terminalem LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu ruszyły jeszcze za pierwszego rządu Prawa i Sprawiedliwości (dokładnie w 2006 roku), a gaz trafia tam od grudnia 2015 roku. Ważna też była decyzja o powstaniu Projektu Baltic Pipe (2016 rok).
Projekt ustawy o obronie Ojczyzny przewidywał wydatki na obronność – 2,5 proc. PKB od 2024 r. Prezes Kaczyński zapowiedział zaś 3 proc. i to już od przyszłego roku. Czyli będzie autokorekta ustawy?
Tak, są przygotowywane poprawki, które zostaną zgłoszone już w toku prac w komisji sejmowej. To duży krok w stronę zwiększenia bezpieczeństwa Polski.
Dotychczasowe sankcje nałożone na Rosję przynoszą skutek?
Dzięki premierowi Morawieckiemu i jego wizycie w Berlinie udało się zmienić nastawienie Niemiec. To z inicjatywy Polski zwoływano nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej, to Polska domagała się najdotkliwszych sankcji, to polskie federacje sportowe domagają się sankcji dla rosyjskich sportowców, to polski świat kultury jest w awangardzie. Mówimy też o surowcach. Od Nord Streamu - fatalnego projektu, który zawsze krytykowaliśmy - po sprowadzanie ropy, gazu i węgla z Rosji. Te wszystkie działania uderzają w reżim Putina, co przyznają nawet proputinowscy dziennikarze na antenie. Rubel leci na łeb na szyję, Rosjanie podejmują desperackie kroki podnosząc stopy procentowe – ponad dwukrotnie, do 20 proc. Do tego rating obniżony do poziomu śmieciowego, co oznacza wyższy koszt obsługi długu publicznego. Musimy mieć jednak świadomość, że gospodarka Polski dostanie rykoszetem.
W jakim stopniu? I gdzie?
Sytuacja wpłynie na wyższą inflację. Zastąpienie rosyjskiego węgla, który sprowadzają prywatne firmy, droższym surowcem z Australii wpłynie na jego cenę końcową. Ewentualne zerwanie eksportu na Białoruś i do Rosji oraz na Ukrainę, chociaż z innych powodów, spowoduje perturbacje także u nas. Nie ma co udawać, że to nie nastąpi. Za naszą granicą trwa największa w Europie po 1945 roku. Musimy ponieść konsekwencje. Takie kroki, nawet wywołujące trudności, są jednak niezbędne, bo inaczej zbrodniczy reżim rosyjski zapuka do bram Unii Europejskiej.
Już przesądzone, że tarcza antyinflacyjna będzie przedłużona na drugie półrocze?
Premier będzie komunikował te decyzje. Wszystko zależy od trendów inflacyjnych. Trudno jednak żeby one się zasadniczo poprawiły, gdy nasz sąsiad cierpi w związku z gigantycznym atakiem militarnym, który niesamowicie wpływa na gospodarkę europejską.
A jakieś dodatkowe osłony dla gospodarki, dla firm?
Analizujemy różne działania w tym obszarze. Premier zapowiedział w piątek przygotowania w tym zakresie. Obecnie pomagamy na różnych polach, w tym także biznesowi, poprzez tarcze. Pytanie, jaka jest granica rozwiązywania problemów przez państwo, ingerencji w biznes. Sytuacja się zmienia, znieśliśmy restrykcje w związku z Covid-19, nie ma żadnego zakazu działalności dla firm, tylko być może trzeba zmienić kierunki aktywności. Państwo powinno podejmować interwencje na rzecz prywatnego biznesu w sytuacjach ekstraordynaryjnych, np. związanych z lockdownem, gdy w życie wchodzi praktyczny zakaz prowadzenia części działalności gospodarczych. Wówczas pozostawienie tych ludzi bez wsparcia byłoby czymś nieuczciwym. Bo jeśli wybuchnie wojna w Azji, a ktoś ma firmę, która handluje z którymś z krajów arabskich – czy państwo ma zapewnić mu rekompensaty?
A co z ustawą korygującą Polski Ład?
Jesteśmy na finalnym etapie przygotowania rozwiązań. Będzie projekt, który wprowadzi korygujące, ale wyłącznie korzystne dla podatników zmiany.
Jest szansa na odblokowanie eurofunduszy z KPO?
To pytanie do Brukseli. Zostaliśmy ukarani za rzekome nieprzestrzeganie unijnych wartości. Tymczasem to Polska stoi na straży wartości i udowadnia to z każdym dniem. Widzi to Ukraina, widzi to Wolny Świat, będą musieli także dostrzec unijni biurokraci. Przecież część krajów UE w ogóle nie chciała nakładać sankcji na Rosję za jej agresję, a tymczasem w Polsce wprowadzenie pewnych reform ma powodować odcięcie wszystkich korzyści, jakie płyną z członkostwa w UE? Czy bombardowanie ukraińskich miast na to nie zasługuje? To sytuacja kuriozalna. Jakaś refleksja już nastąpiła, ale to ciągle za mało. Mamy bowiem Sbierbank i Gazprombank, które są wyłączone spod sankcji w ramach systemu SWIFT, bo handlują ropą i gazem. To jest śmieszne, bo de facto daje to Putinowi pieniądze na prowadzenie tej wojny.
Nie byłoby łatwiej o środki z KPO, gdybyśmy po prostu przyjęli ustawę? Problem w tym, że dziś jest inicjatywa prezydencka, projekt PiS oraz ziobrystów.
Nasz obóz polityczny podchodzi do tego poważnie, rozwiązania są przygotowane, czeka nas dyskusja. Projekt Prezydenta i klubu PiS jest dobrą bazą. Ale dziś pilniejsze są sprawy związane z ustawami o obronie Ojczyzny i o pomocy dla uchodźców z Ukrainy. Ale i na tę sądową za chwilę przyjdzie czas. Jednak chcę to wyraźnie podkreślić – suwerenności wyrzec się nie zamierzamy nawet za pięć boisk z paletami złota
współpraca: Anna Ochremiak
REKLAMA
REKLAMA