Nie będzie potrzebny podpis elektroniczny
REKLAMA
REKLAMA
Projekt nowelizacji prawa zamówień publicznych przewiduje, że przy licytacji elektronicznej oferty będzie można składać w formie elektronicznej, ale bez wymaganego teraz podpisu elektronicznego.
REKLAMA
- Widzimy wady i zalety proponowanego rozwiązania. Ale w naszym przekonaniu zalety, czyli uproszczenie i upowszechnienie stosowania licytacji elektronicznej - przeważają. Obecnie korzystanie z elektronicznych metod udzielania zamówień jest na minimalnym poziomie. Zależy nam na przełamaniu pewnych oporów, które mają zamawiający przed korzystaniem z narzędzi przewidzianych przez prawo - wskazuje Tomasz Czajkowski, prezes Urzędu Zamówień Publicznych.
Dodaje, że obecnie UZP prowadzi wspólnie z Uniwersytetem Łódzkim badania dotyczące informatyzacji systemu zamówień publicznych w Polsce.
REKLAMA
- Ich celem jest ustalenie stopnia wykorzystania narzędzi informatycznych podczas udzielania zamówień. Sądzę, że wyniki tych badań pozwolą ustalić przyczyny tej nieufności czy niechęci do środków elektronicznych. Wtedy łatwiej będzie nam zaprojektować zmiany prawne.
Część ekspertów ma jednak obawy. Wskazują, że brak podpisu elektronicznego odbije się na bezpieczeństwie ofert. Poza tym nie ma dziś żadnych dowodów na to, że to właśnie podpis elektroniczny jest główną przeszkodą przy stosowaniu e-przetargów.
Decydują zamawiający
- Problem stosowania podpisu elektronicznego to mit, którym wygodnie się zasłonić. Decyzja należy do zamawiających - to oni rozstrzygają, czy zastosują tryb elektroniczny czy klasyczny. Natomiast wykonawcy bez problemu dostosowują się do nowych warunków - mówi Lech Wendołowski, ekspert z Akademii Zamówień.
Jego zdaniem, rezygnacja z potwierdzenia oferty bezpiecznym podpisem elektronicznym to zagrożenie.
- Rozumiem intencje ustawodawcy, ale taki pomysł to poważny problem. Czy ktoś w klasycznym przetargu (papierowym) przyjmie ofertę bez podpisu osoby upoważnionej do składania oświadczeń woli? Nikt tego nie zrobi i nie ma nawet możliwości na poprawienie takiej wady. Oferta bez podpisu jest anonimowa, każdy może się jej wyprzeć. Dotyczy to także drogi elektronicznej - dodaje.
Ponadto, według niego, niezrozumiałe jest to, że bezpieczny podpis będzie obowiązkowy nadal w aukcji elektronicznej i dynamicznym systemie zakupów.
Zabezpieczenia techniczne
Z kolei Piotr Trębicki, radca prawny prowadzący zespół zamówień publicznych w Kancelarii Gessel, jednoznacznie pozytywnie ocenia proponowane zmiany. Jego zdaniem, bezpieczeństwo ofert można zagwarantować nie tylko podpisem elektronicznym.
- Przecież od wielu lat działające w Polsce banki internetowe zapewniają bezpieczny obrót pieniędzmi, bez stosowania podpisu elektronicznego. A często środki powierzane takim bankom przez jeden podmiot są nawet większe niż wartość licytacji elektronicznej - argumentuje Piotr Trębicki.
Podobnie uważa Łukasz Korba, naczelnik Biura Zamówień Publicznych w Urzędzie m.st. Warszawa.
- Każdą zmianę umożliwiającą szersze zastosowanie elektronicznych trybów udzielania zamówień publicznych oceniam pozytywnie. Podpis elektroniczny nie musi być stosowany w celu identyfikacji uczestników licytacji, ponieważ to zamawiający decyduje, kto weźmie w niej udział. Przydziela kod dostępu oraz specjalny login wykonawcy - wyjaśnia Łukasz Korba.
Projekt zakłada, że licytację elektroniczną będzie można stosować nie tylko do dostaw i usług, ale także do robót budowlanych.
- Dobrze, że licytacja obejmie także roboty budowlane. Nie powinno mieć znaczenia, co jest przedmiotem zamówienia - budowa parkingu czy dostawa skarpetek dla wojska - ocenia Lech Wendołowski.
Licytacja nie będzie musiała dotyczyć dostaw lub usług powszechnie dostępnych.
- Te dawne ogólnikowe ograniczenia i tak nie miały istotnego znaczenia. Wymóg pewnej standaryzacji dostaw lub usług zamawianych w trybie licytacji wynika przede wszystkim z samego kryterium oceny ofert dopuszczalnego w tym trybie - tj. ceny. Mimo więc proponowanego uchylenia tych wymagań w praktyce nadal będą to usługi lub dostawy o ustalonym standardzie - mówi Piotr Trębicki.
Nie musi być dwóch
Zdaniem Lecha Wendołowskiego dobry jest pomysł, by nie unieważniać licytacji, w której padła tylko jedna oferta. Natomiast przeciwne zdanie ma Piotr Trębicki.
- Takie zabezpieczenie dla licytacji moim zdaniem jest potrzebne i racjonalne. Liczba wykonawców składających ważne oferty w postępowaniach to jakby test poprawności całej procedury.
EWA GRĄCZEWSKA-IVANOVA
ewa.graczewska-ivanova@infor.pl
REKLAMA
REKLAMA