Czy pacjenci zapłacą kary finansowe za nieprzyjście na zarezerwowaną wizytę do lekarza albo stomatologa?
REKLAMA
REKLAMA
Niektóre kraje, np. skandynawskie, walczą z problemem pacjentów nieprzychodzących na umówione wizyty, stosując kary finansowe. Nie z powodów fiskalnych, ale żeby tworzyć społeczną świadomość – powiedziała PAP prof. Akademii Leona Koźmińskiego Katarzyna Kolasa.
REKLAMA
Czy pacjenci zapłacą kary finansowe za nieprzyjście na zarezerwowaną wizytę do lekarza albo stomatologa?
W zeszłym roku tylko w warszawskich przychodniach i szpitalach pacjenci nie zjawili się na niemal 300 tys. zaplanowanych wizytach.
REKLAMA
"Straty finansowe wynikające z niepojawiania się pacjentów na umówionych wizytach lekarskich są oczywiste – powstaje wówczas tzw. efekt niegospodarności" – powiedziała PAP dr hab. Katarzyna Kolasa, kierowniczka Zakładu Ekonomiki Zdrowia i Zarządzania Ochroną Zdrowia Akademii Leona Koźmińskiego i liderka kursu Digital Health Start Me Up dla liderów transformacji cyfrowej.
Prof. Kolasa wymieniła trzy zasadnicze konsekwencje nieodwoływania wizyt lekarskich. Pierwsza to koszty alternatywne, wynikające z tego, "że lekarz nie mógł wykorzystać swojego czasu efektywnie, co przekłada się na nieefektywnie leczenie innych pacjentów".
Ekonomistka wskazała także na konsekwencje wynikające z wydłużania się kolejek i – w związku z tym – niewłaściwego lub zbyt późnego leczenia innych pacjentów.
"Lekarz niegospodarnie zarządza swoim czasem – nie z własnej winy, ale z braku rozwiązań systemowych" – dodała.
Oprócz kosztów alternatywnych profesor wspomniała także o problemie natury ludzkiej.
"Analiza case'ów z innych krajów pokazuje, że dotyczy to głównie osób chronicznie chorych, które w ten sposób szkodzą także same sobie. Badania pokazują, że ci pacjenci najczęściej robią to wielokrotnie, narażając się na niewłaściwe leczenie i na pogorszenie swojego stanu zdrowia" – powiedziała ekspertka.
Jako trzeci problem, najtrudniejszy z punktu widzenia systemowego, prof. Kolasa wymieniła sposób postrzegania systemu ochrony zdrowia przez obywateli. "To problem naszego szacunku do systemu ochrony zdrowia jako miejsca, gdzie sami powinniśmy być jego partnerami" – wyjaśniła.
Porównała rezerwację wizyty lekarskiej do rezerwacji stolika w restauracji. "Jak zamawiamy stolik w restauracji, na który czekamy wiele tygodni i w ostatniej chwili się tam nie pojawiamy, to mamy jakieś wyrzuty sumienia, jak się nie pojawiamy na wizycie u lekarza, to czy mamy takie same wyrzuty?" – podsumowała.
Co to jest moralny hazard?
REKLAMA
Zdaniem ekspertki w przypadku stosunku Polaków do służby zdrowia mamy do czynienia z tzw. moralnym hazardem – występuje on wówczas, kiedy podmiot chroniony przed ryzykiem może zachowywać się inaczej niż gdyby był w pełni eksponowany na ryzyko. Na przyklad osoba ubezpieczona (choćby w NFZ) może zachowywać się bardziej ryzykownie niż wówczas, gdyby nie miała ona ubezpieczenia i za wizytę musiałaby płacić. Moralny hazard narasta, kiedy ludzie nie ponoszą konsekwencji za swoje zachowania.
"Niektórzy mogą uważać, że służba zdrowia powinna być dostępna za darmo, skoro płacimy składkę zdrowotną, co nie jest prawdą" – powiedziała. Według niej prawdą nie jest także to, że jeśli nie zjawią się na umówionej wizycie, to "nikogo to nie zaboli". Podkreśliła, że wyjściem z tego impasu jest tworzenie społecznej świadomości o tym, jak musi być zorganizowany system ochrony zdrowia, aby każdy był leczony według potrzeb.
Prof. Kolasa wyjaśniła, że inne kraje także mierzą się z tym problemem i próbują sobie z nim radzić. Niektóre "w sposób miły, budowaniu świadomości wśród pacjentów służą przypomnienia SMS-owe".
Inne kraje, głównie skandynawskie i nordyckie, stosują kary finansowe.
"Nie z powodów fiskalnych, bo one stanowią 5-10 proc. dochodów systemu ochrony zdrowia, ale właśnie po to, żeby ludzie wiedzieli, że to, za co płacą, to jest fragment kosztów. Partycypacja w finansowaniu ochrony zdrowia buduje tę świadomość" – powiedziała prof Kolasa.
Zaproponowała także inne rozwiązanie systemowe, które jej zdaniem zredukowałoby problem niepojawiania się pacjentów na wizytach. Chodzi o "rozbudowę dostępu do ochrony zdrowia o nowy wymiar oparty na rozwiązaniach cyfrowych". Porady telemedyczne powinno się jej zdaniem uzupełnić o zdalne monitorowanie zdrowia. Jeśli lekarz będzie miał dostęp do danych zdrowotnych pacjenta, gromadzonych przez urządzenie mobilne zainstalowane w jego domu, telefonie komórkowym lub sensory na ciele, wówczas problem niezrealizowanych wizyt przestanie w wielu przypadkach istnieć. Wizytę w gabinecie będzie można zastąpić zdalną interwencją wtedy, kiedy wizyta w gabinecie nie będzie konieczna.
"Gromadzone w ten sposób dane tworzą lepszą relację pacjenta z lekarzem, ale także większą świadomość na temat swojej choroby" – podsumowała.
Dodała, że bardzo istotne byłoby zrozumienie przyczyn, które powodują, że pacjenci nie pojawiają się na umówione wizyty. Ułatwiłoby to przeciwdziałanie temu problemowi.
REKLAMA
REKLAMA