Rząd potrzebuje instytucji eksperckiej sporządzającej prognozy i analizy
REKLAMA
REKLAMA
Głównym winowajcą tej sytuacji jest rząd, który zlikwidował Rządowe Centrum Studiów Strategicznych (RCSS) - był to rząd SLD. Centrum zostało zlikwidowane oficjalnie dlatego, że było niesprawne, a naprawdę dlatego, że ośmielało się przedstawiać naprawdę niezależne analizy. Niezależne, to znaczy nie zawsze zgodne z wizjami forsowanymi przez ministrów branżowych. A więc tak naprawdę Centrum zostało ukarane karą śmierci za wypełnianie swoich obowiązków.
REKLAMA
Taniej, ale nieefektywnie
Od dłuższego czasu daje się zaobserwować postępujący proces psucia naszego państwa. Psucia pod hasłem budowy państwa taniego (zamiast efektywnego) i realizowania rozwiązań łatwych (zamiast dobrych). Bez RCSS jest taniej i łatwiej, ale nieefektywnie, czyli gorzej. A czasem nawet to bez sensu. Do rządów PiS (Marcinkiewicza i Kaczyńskiego) i PO mam pretensję, że nie podjęły wysiłku odzyskania wzroku, czyli rekonstrukcji RCSS-u. Funkcjonujący w Kancelarii Premiera zespół ministra Michała Boniego - dobry, ambitny i młody - jest, niestety, zbyt mały, aby ogarnąć swoją kompetencją całość problemów gospodarczo-społecznych. Ponadto Michał Boni oprócz funkcji Naczelnego Stratega pełni równolegle funkcję Naczelnego Strażaka, jest angażowany do rozwiązywania wszystkich poważniejszych konfliktów społecznych. Robi to doprawdy znakomicie, ale gasząc pożary, nie może jednocześnie budować strategii. Zresztą budowa strategii to synteza, a ja w swojej myślę głównie o strategicznej analizie, która powinna być pierwszym zadaniem RCSS-u.
Rządowa bezradność
REKLAMA
Co sądzić o kapitanie statku, który usunął z mostku radar - bo monochromatyczny i trochę rozmazany - i postanowił polegać na czytelnym i pełnokolorowym GPS-ie. Prędzej czy później kapitan osiądzie na mieliźnie lub rafie, bo GPS pokazuje, co było (na mapie), a nie co jest albo co nadpływa - tak jak radar.
Nasze państwo nawet nie bardzo potrafi zamówić poważną ekspertyzę, bo do tego trzeba stworzyć wyczerpującą specyfikację istotnych warunków zamówienia. Nie bardzo też potrafi taką ekspertyzę odebrać i odpowiednio zinterpretować. Znający tę robotę fachowcy zostali zredukowani wraz z RCSS.
Aby nie być gołosłownym, zwracam uwagę, że nie dopracowaliśmy się oficjalnej reakcji rządu na Komisyjną ocenę konsekwencji Pakietu (czyli Impact Assesment). Również wywołana przez Koalicję Klimatyczną dyskusja wokół Raportu 2030 sponsorowanego przez sektor elektroenergetyczny wykazała bezradność rządu.
Impact Assesment jest (a w zasadzie miał być) merytoryczną podstawą Pakietu - dokumentem wykazującym jego skuteczność, racjonalność i efektywność. Niestety, raport ten nie wypełnił swoich zadań, ponieważ:
• kompletnie się zdezaktualizował w rezultacie światowego kryzysu, wzrostu kosztów kapitału i utraty płynności sektora finansowego (tzn. braku dostępności do kredytu i kapitału);
REKLAMA
• opierał się na idealistycznym (tzn. fikcyjnym) założeniu, że Europa da się opisać za pomocą uśrednionego modelu. Przyjęto całkowitą płynność i przepustowość transferów transgranicznych, a Unia oczywiście federacją nie jest i długo jeszcze nie będzie z powodów technicznych. Dotyczy tu szczególnie energetyki. Europejski jednolity rynek energii po prostu nie istnieje.
• przyjął (!) absolutnie niczym nieuzasadnioną cenę emisji CO2 na poziomie 30-39 euro/t/CO2 w cenach stałych 2005 roku. System EU-ETS skonstruowany jest tak, że uprawnień do emisji nie da się niczym zastąpić. Emisja bez uprawnienia skutkuje koniecznością uiszczenia drakońskiej (lecz słusznej) kary 100 euro/t/CO2 płaconej z zysku, a więc opodatkowanej CIT (19 proc.). Kara ta nie zwalnia z obowiązku zakupienia zaległych uprawnień (sic!). Nic uprawnień nie zastąpi, jedyną alternatywą jest więc nie emitować lub emitować mniej. Koszt CO2 należy więc porównywać z kosztem inwestycji oferty substytucyjnej. Jedyną taką realną ofertą jest przypadkiem gaz - przy założeniu, że jego ceny nie wzrosną, a dostępność będzie wystarczająca. Założenie to jest absurdalne, a samo rozwiązanie sprzeczne z założeniami Pakietu Klimatyczno-Energetycznego zakładającego zwiększenie niezależności Europy od zewnętrznych źródeł dostaw.
Niestety, to nie jest streszczenie żadnego rządowego dokumentu, bo takiego nie ma. Nie ma, bo nie ma też RCSS-u.
Obrona Raportu 2030
Kwestia Raportu 2030 jest jeszcze bardziej żenująca. Koalicja Klimatyczna oskarżyła rząd w szeroko publikowanym m.in. w Brukseli i Strasburgu oświadczeniu, że posiłkuje się fałszywym Raportem, wprowadzając w błąd krajową i światową opinię publiczną. Rząd nie potrafił szybko zdecydować i merytorycznie odeprzeć tego zarzutu, który zrobił nam wiele szkody na europejskiej (i światowej) arenie.
Stało się tak pomimo tego, że zarzuty Koalicji dało się odeprzeć, korzystając z cytatów zawartych w opracowaniach członków tejże Koalicji, co wskazuje na niespójność zachowań i brak integrity (swoistej prawości), której można by od Koalicji oczekiwać. Z powodu braku RCSS-u rząd okazał się bezradny w obliczu zdecydowanego ataku pomimo jego merytorycznej miałkości (Raport 2030 zawiera pewne stwierdzenia - delikatnie mówiąc - dyskusyjne, ale nie te, na które wskazywała Koalicja).
Listę spraw, w których rząd gubi się w szczegółach i w pryncypiach, można by wydłużać (np. stocznie, wpływ Euro 2012 na PKB, wpływ euro na gospodarkę itd., itp.), ale po co?
Rząd należy przekonać, że koszt funkcjonowania radaru jest znacznie tańszy niż koszt ściągnięcia statku z mielizny albo cięcia go na żyletki. To także nasza wina, uczonych i ekspertów, a nie tylko rządu, że popełniamy ten grzech zaniechania. Kosztuje to Polskę dużo, a kosztować będzie dużo więcej. Bo państwo tanie jest państwem tandetnym jak tani samochód. A biednych na tandetę nie stać - prawda trudna, ale słuszna.
Więcej kompetencji
Obserwując europejską scenę, widzę, że u naszych partnerów/konkurentów istnieją i funkcjonują różne państwowe instytucje doradcze lub choćby spore fundusze przeznaczone na zakup wiedzy i umiejętności na rynku. Czemu nie w Polsce?
Na przykład w Wielkiej Brytanii każde ministerstwo ma swoją radę akademicką i radę biznesu, a w Polsce jest tylko Rada Nauki Polskiej i Konferencja Rektorów przy Ministerstwie Szkolnictwa Wyższego i Nauki.
Nie nawołuję tu do budowy ogromnej instytucji zatrudniającej tysiące urzędników, ale do stworzenia sprawnej jednostki potrafiącej: samodzielnie sporządzać prognozy i analizy, kompetentnie zamawiać opracowania i organizować profesjonalne zespoły analityczne powoływane ad hoc (a nie w wyniku półrocznego przetargu publicznego).
Krzysztof Żmijewski
profesor Politechniki Warszawskiej, były prezes PSE, przewodniczący Społecznej Rady Konsultacyjnej Energetyki, koordynator Green Effort Group
REKLAMA
REKLAMA