Za brak ustawy „śmieciowej” zapłacą wszyscy
REKLAMA
REKLAMA
Stopniał ostatni śnieg i, jak każdej wiosny, odsłonił smutną polską rzeczywistość – zaśmiecone skwery, brudne trawniki i podwórka. Śmieci są wszędzie, a służby miejskie nie nadążają ze sprzątaniem. Tymczasem na zapowiadaną przez ministra środowiska rewolucję „śmieciową” przyjdzie jeszcze poczekać. Projekt zmian w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach nadal pozostaje w Sejmie (dalej: nowe przepisy o odpadach). Sceptycy twierdzą, że przyjdzie na nią czekać nawet pół wieku, a wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski nie ukrywa obaw, że proces legislacyjny może nie skończyć się w tej kadencji.
REKLAMA
Jakie zagrożenia stwarza brak nowych przepisów? Jak łatwo się domyślić, na razie będzie tak jak jest. Nie będzie czystych lasów, a problem z patologicznymi zjawiskami, począwszy od podrzucania odpadów sąsiadom, pozostawianiu ich w miejscach publicznych, a skończywszy na tzw. szarej strefie, handlu kwitami, fałszowaniu kodów śmieciowych i preparowaniu fałszywych zaświadczeń o recyklingu, będzie narastał.
Będą rosły dzikie wysypiska
W obecnym stanie prawnym gmina nie ma żadnego wpływu na to, co dzieje się z odpadami z jej terenu. Decyduje o tym właściciel firmy zajmującej się wywozem odpadów – to on jest ich właścicielem. Część firm śmieciarskich, by osiągnąć jak największy zysk, łamie prawo i np. wywozi śmieci na nielegalne wysypiska czy, po prostu, do lasu zamiast zapłacić za ich utylizację i spalanie. Dzikie wysypiska to plaga polskich lasów. Oprócz zwykłych śmieci bytowych, wyrzucane są plastiki, sprzęt AGD, meble, materiały rozbiórkowe, w tym także szkodliwe – jak eternit.
– Koszty usuwania śmieci z lasów to około 20 mln zł rocznie – informuje Anna Malinowska, rzecznik prasowy Lasów Państwowych.
REKLAMA
Kary za wywożenie śmieci do lasu są śmiesznie niskie – od 20 do 500 zł. Likwiduje się jedno wysypisko, a za chwilę powstaje drugie. Złapanie „śmieciarzy” na gorącym uczynku należy do rzadkości. W zdecydowanej większości pozostają anonimowi. Jeśli trafne są szacunki różnych ekspertów, ponad 400 tys. ton śmieci rocznie trafia na dzikie wysypiska i do polskich lasów.
Zgodnie z ustawą z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz ustawą z 27 kwietnia 2001 r. o odpadach, za likwidację dzikich wysypisk odpowiadają samorządy. Gminy zawsze usiłowały walczyć z bałaganem i dzikimi wysypiskami, na ogół z miernym skutkiem. Bo nie miały i nadal nie mają możliwości ściągania kar lub nakładania mandatów na śmiecących, a koszty sprzątania obciążają ich budżet, czyli wszystkich mieszkańców.
Czytaj także: Azbest - obowiązki właścicieli, zarządców, wykonawców prac i przewoźników>>
Błędy samorządów
Ludzie wyrzucają śmieci byle gdzie i będą wyrzucać jeszcze więcej, bo nie chcą płacić za ich wywóz. Z sondażu Ministerstwa Środowiska wynika, że za wywóz śmieci nie płaci co trzecia osoba. Zwłaszcza w polskich wsiach problem unikania płatności za wywóz śmieci rozrósł się do monstrualnych rozmiarów. Nikt nie ma złudzeń, gdzie wyrzucane są śmieci, których nie zbierają wyspecjalizowane firmy. Resztki jedzenia, obierki itp. lądują w kompostowniku. Reszta trafia do pieców. Dlatego nie dziwi nikogo widok dymiącego komina w środku lata. Smród plastiku i chemii gryzie w gardle.
W ubiegłorocznym raporcie Najwyższa Izba Kontroli ostro skrytykowała większość sprawdzonych przez siebie gmin. Stwierdziła, że nie wywiązują się z obowiązku regularnej kontroli, gdzie mieszkańcy wyrzucają odpady, nie sprawdzają, czy mają podpisane umowy na ich odbiór z firmami. Nie organizują też miejsc zbiórki śmieci nadających się do recyklingu. Nigdzie też nie ma gminnej policji ekologicznej.
Że obecny system działa źle można przekonać się m.in. w Warszawie. Wprawdzie nikt mieszkający w bloku nie wynosi kubła ze śmieciami do lasu, bo płaci administracji, która podpisuje umowę na wywóz śmieci. Ale też nikt nie patrzy, czy są posegregowane, czy nie. W wielu osiedlach spółdzielnie mieszkaniowe pozamykały śmietniki na kłódki. Stało się tak, ponieważ z osiedlowych śmietników korzystali nie tylko płacący za nie mieszkańcy.
Śmieci podrzucają najczęściej właściciele jednorodzinnych domów, którzy nie chcą płacić za ich wywóz. Przyjeżdżają samochodami i podrzucają do osiedlowych kontenerów lub do koszy stojących na przystankach autobusowych swoje worki. W 2010 roku wykryto w Warszawie 4 tys. nielegalnych zwałek śmieci. Rejon w pobliżu zakładu utylizacji odpadów w dzielnicy Targówek wygląda tak, jakby ciężarówka ze śmieciami zastała zamknięte drzwi spalarni i po prostu zrzuciła zawartość kilkaset metrów bliżej.
– Wprowadzenie podatku śmieciowego doprowadzi do tego, że wszyscy będą wyrzucać tyle śmieci, ile produkują. Nikt nie będzie sam nigdzie wywoził nieczystości czy podrzucał ich sąsiadom. Dlatego uważam taki ryczałt pobierany przez gminę za pożądany – przekonuje do nowych przepisów o odpadach Stanisław Żelichowski z sejmowej Komisji Ochrony Środowiska. – W kasie gminy byłoby więcej pieniędzy na działania związane z utrzymaniem porządku i na ochronę środowiska.
Obecnie uczciwy mieszkaniec płaci kilkakrotnie za odpady – za swoje, za cudze, czyli te podrzucane, oraz wtedy, kiedy z naszych podatków likwidowane są dzikie wysypiska.
Coraz więcej oszustw
Ponad 20 lat funkcjonowania dotychczasowego systemu pokazało, że nie powstają nowoczesne zakłady zagospodarowania odpadów ani sortownie i spalarnie, a dominującą formą jest ich gromadzenie na coraz bardziej zapchanych składowiskach. Działające na rynku firmy prywatne najwięcej zarabiają, wywożąc nieposegregowane śmieci na wysypiska, najlepiej najtańsze. W drodze na wysypisko zmienia się często kod odpadów z 20 na 19, co pozwala uniknąć opłaty marszałkowskiej. W najlepszym przypadku odpady wożone są do prymitywnych instalacji (na ogół jest to zwykły taśmociąg), które trudno nazwać sortowniami. Przewalane na taśmach brudne odpady zyskują nazwę „surowców wtórnych”. Kolejny przykład patologii to fałszywe zaświadczenia o utylizacji odpadów. Według oceny samych przedsiębiorców, którzy działają w tzw. opakowaniówce, ponad 50% dokumentów tego typu jest fałszywych. W przypadku zużytego sprzętu elektronicznego i elektrycznego jest to 30%. Wiele firm ma się dobrze w dotychczasowym systemie. Spora ich część w ogóle nie rozlicza się z obowiązku zbierania i recyklingu odpadów albo robi to tylko na papierze. Potwierdził to najnowszy raport o rynku szkła Głównej Inspekcji Ochrony Środowiska. Na skontrolowanych 47 przedsiębiorstw naruszenia prawa wykryto aż w 55% przypadków.
Na razie nic nie wskazuje, by udało się powstrzymać falę oszustw. Te kuriozalne przykłady patologii ośmieszające Polskę odsłaniają prawdziwy obraz polskiej gospodarki odpadami.
Dwie gminy to nie tysiąc
Nowe przepisy o odpadach zakładają, że śmieci, które opuszczają gospodarstwo domowe, są własnością gminy – i to samorządy w przetargach wybiorą firmy, które potem będą odpady odbierać, segregować, przetwarzać i robić z nimi to, co powinno się zrobić. W niektórych rejonach Polski taki system już funkcjonuje.
Przykładem jest podwarszawskie Legionowo, gdzie mieszkańcy opowiedzieli się za takim rozwiązaniem trzy lata temu w drodze referendum. Opłaty są obowiązkowe. Jak wynika z miejskich statystyk, w wyniku wprowadzenia powszechnych opłat spadła ilość śmieci wywożonych do lasów i dwukrotnie wzrosła segregacja.
Na nowe przepisy nie czekała również śląska Pszczyna. Tam od maja 2008 r. gospodarowanie odpadami przejęła gmina (również w drodze referendum). Mieszkańcy za śmieci płacą mniej, a odpady trafiają tylko do legalnych zakładów.
– Mniejsza liczba dzikich wysypisk, ograniczenie spalania odpadów w domowych kotłowniach, zwiększenie ilości zbieranych odpadów mieszanych i zwiększenie poziomu ich odzysku – wylicza plusy takiego rozwiązania Dariusz Skrobol, burmistrz Pszczyny.
Niestety, to tylko dwie spośród prawie 2,5 tys. gmin.
Czytaj także: NIK: Gminy nie radzą sobie z odpadami>>
Nie ma ustawy, będą kary
Obecny system gospodarki odpadami komunalnymi jest faktycznie i prawnie niewydolny i nie jest w stanie zapewnić osiągnięcia poziomu ich odzysku zgodnie z dyrektywami unijnymi – przyznaje Krajowa Izba Gospodarki Odpadami. Brak przepisów przekłada się na godne pożałowania wyniki. Ze wstydem trzeba przyznać, że Polska jest na końcu krajów unijnych pod względem i selekcji śmieci, i recyklingu, i spalania. Bo 86% odpadów idzie bezpośrednio na zwał. Unijna średnia to ponad dwa razy mniej. Bez natychmiastowych zmian systemowych Polska nie wywiąże się ze zobowiązań wobec Unii Europejskiej. Obecne przepisy tego nie umożliwią – ostrzega m.in. resort środowiska. A to oznacza że, Polska nie tylko nadal będzie brudna, ale lada dzień trzeba będzie zapłacić kary unijne – według różnych źródeł od 250 do 500 tys. euro dziennie. To olbrzymie pieniądze.
– Mamy nóż na gardle. Grożą nam ostre sankcje ze strony Brukseli – przestrzega posłanka Danuta Pietraszewska.
Na razie nie jest jasne, kto będzie te kary płacić, bo wprawdzie odpady nazywają się komunalne, ale z punktu widzenia prawa samorządy nie są ich właścicielami. Zatem karne zobowiązania obciążą najprawdopodobniej budżet państwa, czyli przełożą się na kieszeń każdego mieszkańca.
PRZEPISY UNIJNE
Zgodnie z dyrektywą Rady 1999/31/WE z 26 kwietnia 1999 r. w sprawie składowania odpadów Polska miała obowiązek wprowadzić do roku 2010 takie rozwiązania, aby tylko 75% odpadów komunalnych ulegających biodegradacji było składowanych na wysypiskach w stosunku do wytworzonych w 1995 roku. Do 2013 roku ta ilość odpadów ma być zmniejszona do 50%, a do roku 2020 do 35% (w odniesieniu do masy wytworzonych w 1995 r.). Oznacza to, że Polska powinna ograniczyć w 2010 roku ilość składowanych odpadów ulegających biodegradacji do poziomu nie więcej niż 3,2 mln Mg (t), natomiast w 2013 roku nie więcej niż 2,2 mln Mg.
Podstawy prawne
• Ustawa z 27 kwietnia 2001 r. o odpadach (j.t. Dz.U. z 2010 r. nr 185, poz. 1243; ost.zm. Dz.U. z 2010 r. nr 203, poz. 1351)
• Ustawa z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (j.t. Dz.U. z 2005 r. nr 236, poz. 2008; ost.zm. Dz.U. z 2011 r. nr 5, poz. 13)
• Dyrektywa Rady 1999/31/WE z 26 kwietnia 1999 r. w sprawie składowania odpadów (Dz.Urz. UE L 182 z 16 lipca 1999 r.; ost.zm. Dz.Urz. UE L 311 z 21 listopada 2008 r.)
REKLAMA
REKLAMA