"Dziennik Gazeta Prawna": rząd obiecał, zapłaci samorząd
REKLAMA
Podwyżki mają teoretycznie zostać sfinansowane w całości z budżetu centralnego, ale problem tkwi w systemie naliczania subwencji oświatowej i algorytmu wyliczania nauczycielskich pensji.
REKLAMA
Ministerstwo Edukacji wyliczyło, - na podstawie liczby nauczycieli i ich stopnia awansu - że podwyżki będą kosztować w tym roku 2,2 mld zł. Ale do samorządu pieniądze wpływają w zależności od liczby uczniów, a nie zatrudnionych pedagogów.
Ponadto samorząd nie może nauczycielowi wypłacić niższej pensji od tzw. średniego wynagrodzenia - jeśli z wyliczeń wychodzi niższa pensja, samorząd musi dorzucić tzw. dodatek uzupełniający. W zeszłym roku 77 proc. samorządów kosztowało to ćwierć mld zł.
Kłopotem jest także algorytm wynagradzania nauczycieli złożony z wynagrodzenia zasadniczego (co roku określa je MEN), dodatków:
- za wysługę lat,
- motywacyjnego,
- funkcyjnego,
- za warunki pracy oraz nadgodziny i godziny doraźnych zastępstw.
Za wypłatę tych ostatnich składników odpowiedzialny jest samorząd.
Samorządowcy i nauczycielskie związki jednym głosem apelują: uprościć system. Na razie MEN uspokaja, że jest jeszcze 150 mln zł, które samorządy mogą dostać na finansowanie zadań edukacyjnych.
REKLAMA
REKLAMA