Szkoły prywatne nie mogą prowadzić e-studiów
REKLAMA
REKLAMA
Uczelnie, które nie mają prawa do nadawania tytułu doktora, a chcą oferować studia ma odległość, tylko 40 proc. zajęć mogą prowadzić przez internet. Pozostałe 60 proc. zajęć muszą zorganizować w uczelni. Tak wynika z wchodzącego dziś w życie rozporządzenia ministra nauki i szkolnictwa wyższego z 25 września 2007 r. w sprawie warunków, jakie muszą być spełnione, aby zajęcia dydaktyczne na studiach mogą być prowadzone z wykorzystaniem technik kształcenia na odległość (Dz.U. nr 188, poz. 1347). Zgodnie z nim uczelnie posiadające prawo do habilitowania mogą prowadzić przez internet aż 80 proc. zajęć, natomiast szkoły mające prawo doktoryzowania - 60 proc.
REKLAMA
Uprawnienia habilitacyjne mają tylko dwie szkoły prywatne, obie z Warszawy. Doktoryzować może dwanaście szkół prywatnych. Pozostałe nadają jedynie tytuły licencjata i magistra. Tym szkołom rozporządzenie zamyka drogę do prowadzenia studiów na odległość.
Wojciech Zieliński z Polskiego Uniwersytetu Wirtualnego tłumaczy, że e-studia mają sens, gdy większość zajęć odbywa się zdalnie.
Marcin Dąbrowski ze Szkoły Głównej Handlowej, prezes zarządu Stowarzyszenia E-learningu Akademickiego dodaje, że rozporządzenie ogranicza rozwój e-studiów.
- Dzięki pełnym studiom e-learningowym oferta szkół wyższych mogłaby być osiągalna nie tylko dla osób mieszkających z dala od dobrych ośrodków akademickich, ale również Polaków w USA czy Irlandii - uważa Piotr Bołtuć, profesor na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Illinois, autor studiów on-line na kierunku filozofia. Jego zdaniem resort nauki nie widzi możliwości, jakie szkołom wyższym daje rozwój nowoczesnych technologii.
1,1 tys. uczelni w USA, t j. 26,5 proc. szkół wyższych,oferuje studia on-line przynajmniej na jednym kierunku. W Polsce tylko 20 uczelni, czyli 4 proc.
JOLANTA GÓRA
jolanta.gora@infor.pl
REKLAMA
REKLAMA