Referendum w Warszawie
REKLAMA
REKLAMA
Będzie referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Komisarz wyborczy Dorota Tyrała wyznaczyła datę głosowania na niedzielę 13 października.
REKLAMA
Przed południem Polskie Radio RDC podało, że komisarz doliczył się wymaganej liczby ponad 133 tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum. By głosowanie było ważne, musi wziąć w nim udział prawie 400 tysiecy warszawiaków.
Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że Warszawska Wspólnota Samorządowa złożyła w sumie nieco ponad 224 tysiące podpisów. Wykazano, że liczba podpisów złożonych wadliwie wyniosła 57131.
Przed podaniem oficjalnej informacji o dacie referendum politycy tonowali nastroje. Platforma Obywatelska podnosiła wątpliwości w związku z procesem organizowania referendum. Według PO, mogła zostać naruszona ustawa o referendum lokalnym, bo PiS zbierał podpisy bez uprzedniej rejestracji komitetu, na zupełnie innych formularzach niż zarejestrowana wspólnota samorządowa. Jednak zdaniem PKW, zawartość kart, na których zbierano podpisy mieszkańców, była zgodna z ustawą o referendach.
Zobacz również: RPO: Zmiany w referendach lokalnych ryzykowne
REKLAMA
Inicjator referendum Piotr Guział mówił, że współpraca na linii Warszawska Wspólnota Samorządowa-komisarz wyborczy układała się bez zarzutu. "My jako inicjatorzy referendum bardzo dobrze oceniamy pracę pani komisarz i spokojnie czekamy na jej oficjalne postanowienie" - powiedział burmistrz Ursynowa.
Do bojkotu referendum wzywali wcześniej premier Donald Tusk oraz prezydent Bronisław Komorowski. Podkreślali, że głosowanie na rok przed końcem kadencji jest bezzasadne. Zdaniem premiera i prezydenta, powodem wniosku o referendum były ambicje polityków, a nie kwestie merytoryczne
Inicjatywę Piotra Guziała poparły Prawo i Sprawiedliwość, Ruch Palikota oraz stowarzyszenie "Republikanie". Jedyną partią opozycyjną, która nie zadeklarowała chęci odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz był Sojusz Lewicy Demokratycznej.
Akcja zbierania podpisów była prowadzona pod hasłem "Warszawy nie stać na Hannę Gronkiewicz-Waltz!". Samorządowcy zarzucają prezydent stolicy: podwyżki cen biletów autobusowych i jednoczesne cięcia w komunikacji miejskiej, oszczędności w oświacie, wysokie stawki za wywóz śmieci - kilkakrotnie wyższe niż w innych miastach.
WSS podkreśla również, że w Warszawie za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz doszło do gigantycznego rozrostu administracji. Wnioskodawcy krytykują też słaby nadzór nad inwestycjami: przedłużającą się budowę drugiej linii metra, wysokie koszty budowy stadionu Legii Warszawa, marnowanie milionów złotych na projekty budowlane, które nigdy nie powstały.
Podyskutuj: Forum
REKLAMA
REKLAMA