Ile spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe zapłacą za gaz?
REKLAMA
REKLAMA
PGNiG analizuje, czy spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe powinny płacić więcej za gaz niż w poprzednich latach. Mimo stanowczego weta Urzędu Regulacji Energetyki rozważa dla nich taryfy jak dla odbiorców biznesowych, a nie tych z gospodarstw domowych.
REKLAMA
Przyszły rok będzie dla polskiej gospodarki trudny ze względu na oczekiwany wzrost cen nośników energii. Już teraz widać bardzo mocno rosnące stawki zarówno za energię elektryczną, jak i gaz. Do tej pory wyglądało jednak na to, że dotkną one głównie przedsiębiorców, a nie uderzą bezpośrednio w zwykłego Kowalskiego, który ogrzewa gazem swoje mieszkanie. Okazuje się jednak, że nie jest to takie pewne. Niektóre spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe, wykorzystujące gaz ziemny do celów grzewczych, sygnalizują, że otrzymują od PGNiG oraz innych dostawców gazu oferty na 2019 r. o wiele wyższe od tych obowiązujących obecnie.
Zobacz również: Prawo administracyjne
REKLAMA
– Do tej pory wysyłaliśmy do PGNiG zapytanie z wnioskiem o zaproponowanie oferty i ze względu na korzystne warunki na rynku paliw, jako większy klient, dostawaliśmy zazwyczaj propozycję kupna paliwa gazowego po cenie niższej niż oferta taryfowa. Sytuacja diametralnie się zmieniła w ostatnich miesiącach – mówi nam Waldemar Stachera, prezes firmy Pro-System RP administrującej nieruchomościami wspólnot mieszkaniowych, z których spora część ma własne kotłownie gazowe.
Tłumaczy, że otrzymał faktury nie z przedziału taryfowego jak dla odbiorców z indywidualnych gospodarstw domowych, ale z przedziału jak dla odbiorców biznesowych. A na zapytanie o powód takiej zmiany, otrzymał od przedstawiciela dostawcy gazu informację, że wspólnota będzie traktowana jako odbiorca biznesowy. – Cena, zgodnie z umową, którą mamy z PGNiG, obowiązuje do końca roku.
Wiemy jednak, że z końcem roku te taryfy nam wygasną, a nowe oferty, jakie można w tym roku uzyskać, zarówno od PGNiG, jak i innych dostawców, znacznie (o kilkadziesiąt procent) przekraczają dotychczasowe uzyskiwane przez nas ceny promocyjne. Oznaczałyby w praktyce podwyżki rzędu nawet 30–40 proc. – wylicza Waldemar Stachera.
autor: Joanna Pieńczykowska, Justyna Piszczatowska
REKLAMA
REKLAMA