Lifting urzędów pracy
REKLAMA
Zbyt mało jest doradców zawodowych, których zadaniem jest udzielanie pomocy bezrobotnym w wyborze zawodu i poszukiwaniu pracy. Problemem jest również spora grupa bezrobotnych, którzy wcale nie szukają pracy, a rejestrują się w powiatowych urzędach pracy (PUP) tylko po to, by móc pobierać świadczenia zdrowotne. Zmiany są więc konieczne. Chodzi o zmiany w strukturze funkcjonowania powiatowych urzędów pracy i o bardziej efektywny podział środków finansowych na walkę z bezrobociem, a także o większe zaangażowanie prywatnych firm i społecznych instytucji (m.in. organizacji pozarządowych) w działania przeciwdziałające bezrobociu.
REKLAMA
Do urzędu tylko w poszukiwaniu pracy
REKLAMA
Potrzebę przeprowadzenia takich zmian dostrzega Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS). Wiceminister Jacek Męcina przedstawił niedawno resortowe pomysły na usprawnienie funkcjonowania powiatowych urzędów pracy, co miałoby się przełożyć na większą efektywność pośredniaków.
Najważniejszą proponowaną zmianą jest wyłączenie obsługi tych bezrobotnych, którzy rejestrują się w PUP tylko w celu uzyskania ubezpieczenia zdrowotnego. Ich liczbę ministerstwo szacuje na ponad 600 tys. osób. Nie zależy im na znalezieniu pracy. Niektórzy pracują na czarno. Zdarza się, że proponowane oferty zatrudnienia są przez nich notorycznie odrzucane. Zdaniem ministra Męciny, nie ma sensu utrzymywać dalej takiej fikcji. Urzędy pracy powinny być tylko dla tych, którzy przychodzą po pracę. Kompetencje dotyczące obsługi „składkowiczów” miałyby natomiast przejąć ośrodki pomocy społecznej.
Na to czekaliśmy
REKLAMA
Pomysł, aby pośredniaki nie zajmowały się obsługą osób, którym zależy wyłącznie na świadczeniach, aprobują dyrektorzy i pracownicy powiatowych urzędów pracy. Uważają, że w ten sposób zmniejszy się – i to znacząco – liczba interesantów w PUP. Dzięki temu urzędnicy będą mogli poświęcić swój czas, energię i doświadczenie zawodowe wyłącznie tym, którzy szukają pracy i potrzebują pomocy w tym zakresie.
– Obsługa osób, które przychodzą, by uzyskać świadczenia zdrowotne, to bolączka chyba wszystkich powiatowych urzędów pracy – przyznaje Jerzy Kędziora, przewodniczący ogólnopolskiego Konwentu Dyrektorów PUP. – Według moich obliczeń, liczba takich interesantów wynosi w niektórych przypadkach nawet 30–40%. Musimy ich obsługiwać, bo takie są przepisy. Nie wpływa to dobrze na wizerunek powiatowych urzędów pracy w oczach społeczeństwa. Krytykuje się nas, że zamiast pomagać tym, którzy szukają pracy, zajmujemy się biurokracją.
Przewodniczący ma nadzieję, że proponowane przez ministra Męcinę zmiany, na które urzędy pracy czekają zresztą od lat, przyczynią się do uzdrowienia tej sytuacji. – Naprawdę chcemy pomagać osobom zainteresowanym pracą czy też zdobyciem nowych kwalifikacji, ale w obecnych warunkach jest to niezwykle trudne, a czasami wręcz niewykonalne – zapewnia Jerzy Kędziora.
Przykład z Ostrołęki
Z szacunków PUP w Ostrołęce wynika, że około 30% bezrobotnych zarejestrowanych w urzędzie (ogólna liczba to niemal 10 tys. osób) to ci, którzy nie mają zamiaru podjąć pracy, a zarejestrowali się, by mieć dostęp do świadczeń zdrowotnych. Urzędnicy muszą się tą grupą zajmować, wykonując wiele czynności, które nie mają nic wspólnego z pomocą osobom, które chcą pracować.
Więcej w Gazecie Samorządu i Administracji - Zamów prenumeratę >>
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.