Inwestor współdecyduje o lokalnym rozwoju
REKLAMA
Starając się o pozyskanie nowych inwestorów, samorządy myślą przede wszystkim o powstających w związku z tym miejscach pracy. Dlatego swoją ofertę kierują do wszystkich potencjalnych zainteresowanych i nie różnicują wsparcia udzielanego nowym firmom.
Takie podejście było do tej pory uzasadnione wysokim poziomem bezrobocia i gotowością niepracujących mieszkańców do podjęcia niskopłatnego zajęcia. Sytuacja się jednak zmieniła.
Chcemy dobrze zarabiać
Dzięki otwarciu zachodnich rynków pracy dla Polaków, brak zatrudnienia przestał być problemem. Wzrosły także oczekiwania płacowe, zwłaszcza coraz lepiej wykształconych i znających języki młodych ludzi, na których czekają atrakcyjne i wysokopłatne etaty w Irlandii, Norwegi i Wielkiej Brytanii. Żeby zatrzymać ich w Polsce, trzeba zaoferować im porównywalne z zachodnimi miejsca pracy.
- Młodzi i wykształceni polscy emigranci zarobkowi w Wielkiej Brytanii poziom płac, który skłoniłby ich do powrotu do kraju, oszacowali na poziomie 12 tys. zł brutto - informuje Janusz Szewczuk, wiceprezes Stowarzyszenia Rozwoju Gospodarczego Gmin. - Planując swoją politykę pozyskiwania inwestorów, władze samorządowe muszą więc zdecydować, jakich przedsiębiorców chcą przyciągać. Czy firmy mogące zaoferować na tyle atrakcyjny poziom płac i rodzaj pracy, by wykształceni emigranci wrócili, a kończąca szkoły młodzież nie wyjechała, czy przedsiębiorstwa oferujące miejsca pracy dla niewykwalifikowanych i mogących się przyuczyć robotników.
Od tego, jakich inwestorów władze lokalne pozyskają, zależy nie tylko to, czy dziś ta młodzież zdecyduje się pracować w Polsce. Wpłyną one także na to, jak potoczy się rozwój gminy. Czy za dwadzieścia lat będzie to miejscowość o silnej klasie średniej, która jest atrakcyjnym klientem dla firm oraz korzysta, a tym samym finansuje, lokalną edukację, kulturę i nowoczesne usługi komunalne, czy miastem robotniczym.
- Musimy więc analizować, jakich inwestorów opłaca nam się pozyskiwać - twierdzi Tomasz Kayser, wiceprezydent Poznania i prezes Stowarzyszenia Rozwoju Gospodarczego Gmin. - Albowiem jakich przedsiębiorców sprowadzimy, takich pozyskamy też mieszkańców.
Produkcję łatwo przenieść
Przedsiębiorstwa decydujące się na zainwestowanie w innym kraju lub regionie niż macierzysty zakład robią to przede wszystkim ze względu na możliwość obniżenia kosztów działalności, zwiększenia rynku zbytu albo skorzystania z łatwiejszych zasad prowadzenia firmy. W zależności od motywacji, inwestorzy przenoszą do nowej lokalizacji różne części swojej działalności.
Takie przeniesienie wybranych procesów biznesowych przedsiębiorstwa poza granice kraju nazywa się offshoringiem. Może to dotyczyć produkcji, usług wewnętrznych, obsługi klienta, jednostek badawczo-rozwojowych itd.
Od zaawansowania offshoringu zależy jakość inwestycji lokujących się w nowym kraju. Rozróżniamy trzy fazy tego procesu.
Faza pierwsza polega m.in. na:
l przenoszeniu wydzielonych zadań,
l pozostawieniu kontroli i produkcji w kraju pochodzenia,
l przeniesieniu do nowego kraju sprzedaży.
Faza druga charakteryzuje się następującymi cechami:
l przeniesieniem do nowego także produkcji, przy czym kontroling pozostaje na miejscu,
l kontraktowaniem hierarchicznym.
Ostatnia, trzecia faza jest najbardziej pożądana ze względu na korzyści, jakie osiąga kraj, do którego przenoszona jest działalność. Wyróżnia się m.in.:
l partnerstwem oddziałów w różnych krajach,
l globalnym charakterem kontroli, sprzedaży i produkcji.
Działalność w pierwszej fazie rozwoju jest tak naprawdę oparta na tańszych pracownikach. I dotyczy to nie tylko niewykwalifikowanych robotników. Także centra obsługi korporacji przenoszone często do Polski przez zagraniczne koncerny oferują zatrudnionym tam, wykształconym i znającym języki pracownikom, bardzo niskie pensje. To nie są inwestycje mogące znacznie wpłynąć na rozwój lokalny.
Tego typu przedsięwzięcia także bardzo łatwo zamknąć i przenieść w inne, jeszcze tańsze miejsce. Takie przykłady mamy już także w Polsce. Jeden z największych producentów telewizorów wysokiej jakości zamknął swoją fabrykę w naszym kraju i przeniósł na Tajwan tylko dlatego, że wytworzenie 1 odbiornika kosztuje tam o 50 centów mniej.
- Niestety, inwestycje w polskich miastach rzadko wychodzą poza ten pierwszy etap - mówi Janusz Szewczuk.
Oferta musi być ukierunkowana
Zadaniem władz samorządowych jest więc takie prowadzenie promocji i polityki inwestycyjnej, by w gminie lokowały się pożądane przedsiębiorstwa. Władze lokalne mogą bowiem oddziaływać na kilka ważnych czynników wpływających na podjęcie decyzji o miejscu przeniesienia firmy. Są to m.in.:
l posiadanie realnej i ukierunkowanej strategii określającej kierunki rozwoju gminy i determinację do jej wdrożenia,
l wysokiej jakości obsługa procesu inwestycyjnego (m.in. pomoc przy procedurach administracyjnych),
l opieka poinwestycyjna (m.in. stały kontakt z inwestorem),
l prowadzenie działań na rzecz poprawy warunków życia.
GSIA RADZI
W zależności od strategicznych celów, trzeba też określić, jakimi zasobami dysponuje gmina (kapitał ludzki, infrastruktura, inwestorzy itd.). Jak wyglądają one w porównaniu do konkurencji i co można poprawić.
Następnie władze samorządowe muszą przeanalizować, jaki inwestor i z jakiej branży może być zainteresowany lokalizacją, a na jakim zależy gminie.
Oczywiście, optymalne byłoby, gdyby wyniki obu analiz były podobne. Jeżeli jednak nie są, to należy się zastanowić, co trzeba zrobić, by oferta inwestycyjna była atrakcyjna dla tego rodzaju przedsiębiorców, o których chce zabiegać samorząd.
- Oferta inwestycyjna gminy musi być dostosowana do inwestora, którego poszukujemy. Dlatego np. nie powinno się drukować ogólnych folderów - przekonuje Adam Żołnowski z PriceWaterhouseCoopers. - Promocja musi być ukierunkowana.
GSIA RADZI
Informacja dla potencjalnego inwestora powinna też być konkretna i adekwatna do potencjału.
- Dlatego, gdy nie ma w mieście informatyków i szkół informatycznych, nie planujmy rozwoju IT i nie traćmy czasu na pozyskiwanie inwestorów z tej branży - przestrzega Adam Żołnowski.
Przyszłością są klastry
Nie wszystkie gminy i miasta mają potencjał umożliwiający im staranie się o inwestycje z najatrakcyjniejszych, nowoczesnych branż. Często ich zasoby ograniczają się tylko do dużej liczby słabo wykształconych pracowników.
GSIA RADZI
Muszą one pilnie przyglądać się sąsiednim, zwłaszcza większym miastom, i starać się tworzyć ofertę dla firm, które mogą kooperować z największymi inwestorami w regionie. W ten sposób powstanie sieć powiązań międzyfirmowych.
- Najbardziej bowiem korzystny jest rozwój klastrów, które łączą ze sobą kilka rodzajów inwestycji, przede wszystkim produkcję, sprzedaż i jednostki badawczo-rozwojowe. Z powiązań międzyfirmowych, jakie istnieją w klastrze, o wiele trudniej się wycofać, nawet wtedy, gdy koszty działalności w danym miejscu wyraźnie wzrosną - uważa Adam Żołnowski.
Wioletta Kępka
Materiał powstał po konferencji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Rozwoju Gospodarczego Gmin pt. „Promocja atrakcyjności inwestycyjnej gminy”, która odbyła się w dniach 31 maja - 2 czerwca br. w Międzyzdrojach.
REKLAMA
REKLAMA