Po reorganizacji domy pomocy społecznej zyskały duszę
REKLAMA
REKLAMA
Teraz dom pomocy to prawdziwy dom, w którym mieszkańcy czują się dobrze.
Pan Jan nie lubi marchewki. Jego gwałtowna reakcja na widok surówki z tego warzywa wprawiała personel w osłupienie. Marchewkę odstawiono, buraczki pan Jan zaakceptował. Pani Maria uwielbia porządek, sama zgłosiła się do sprzątania pokoi sąsiadów, a każdemu gościowi z dumą pokazuje swój pokój, w którym wszystko jest poukładane, jak w pudełeczku. Każdy nowy mebel pani Janina błyskawicznie niszczyła, nie nadążano z zakupem nowego sprzętu. Kobiecie spodobały się zaś mebelki niczym z dziecięcego pokoju: delikatne, bardzo kolorowe, to nic, że małe, ale jakie piękne... Pani Janina jest z nich dumna i bardzo je szanuje.
Sprawy bardzo ważne
Sprawy z pozoru proste, dla kogoś może nawet błahe, ale dla osób chorych psychicznie lub upośledzonych umysłowo - bardzo ważne. Teraz są równie ważne także dla ich opiekunów, którzy razem z podopiecznymi przeszli długą drogę wzajemnego poznawania i uczenia się siebie.
A wszystko zaczęło się na początku lat 90., kiedy ówczesne władze województwa małopolskiego podpisały umowę o współpracy z hrabstwem Fiona w Danii. Umowa dotyczyła wielu dziedzin, a na jej podstawie powstawały konkretne porozumienia między branżowymi instytucjami. W ten sposób doszło do realizacji projektu pomocy osobom niepełnosprawnym - szczególnie psychicznie, zwłaszcza że podobny realizowano już w jednej placówce w dawnym województwie szczecińskim.
Dlaczego Dania?
Ścisłą współpracę z Duńczykami nawiązano przy okazji konieczności standaryzacji domów pomocy społecznej, w czym oni także „maczali” palce. I tak już zostało...
Dlaczego partnerów szukano akurat w królestwie na północy Starego Kontynentu?
- Duńczycy mają inne spojrzenie na pomoc społeczną w ogóle, a na opiekę nad niepełnosprawnymi psychicznie i upośledzonymi umysłowo - zwłaszcza - mówi Beata Trybocka-Żabik, wicedyrektor Regionalnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie. - W realizowanym wspólnie projekcie chodziło przede wszystkim o zmianę zasad funkcjonowania domów pomocy społecznej: od pacjenta do mieszkańca, od grupy do indywidualności oraz od instytucji do mieszkań. Kilka lat trudnej pracy daje efekty: dom pomocy to prawdziwy dom, w którym mieszkańcy czują się dobrze. W jego funkcjonowanie wkładają całą swoją duszę, już za progiem czuć „to coś”, dobrą atmosferę. To bardzo ważne.
Szczegółowe planowanie
Porozumienie o przystąpieniu do projektu ROPS w Krakowie podpisał z Duńczykami w 1999 r. Realizację rozpoczęto jednak dopiero w 2001 r. Dwa lata trwały drobiazgowe przygotowania, planowanie każdego szczegółu. Zanim do pilotażu wytypowano konkretne placówki, przeanalizowano sytuację wielu z nich, każda bowiem ma innych podopiecznych, w każdej są inne warunki działania, różne formy terapii... Projekt musiał uwzględniać te indywidualne odmienności.
Wreszcie wytypowano trzy domy pomocy społecznej (DPS) w: Więckowicach (powiat ziemski krakowski), Płazie (powiat chrzanowski) - oba dla dorosłych chorych psychicznie i w Białce Tatrzańskiej (powiat tatrzański) - dla chłopców upośledzonych umysłowo, którymi opiekują się siostry zakonne.
Koordynatorem projektu był dyrektor jednego z duńskich domów pomocy społecznej, który oczywiście służył swym zawodowym doświadczeniem.
Wszyscy w sieci
Projektem zarządzały grupy sieciowe: po dwie osoby z każdej placówki oraz koordynator polski i duński. Ten ostatni pięć razy w roku przyjeżdżał do ROPS w Krakowie, a potem były wizyty w trzech pilotażowych domach. „Prześwietlano” je pod kątem wykonywanych usług, bo wcześniej wszyscy dostawali zadanie domowe do odrobienia.
Bazą do wytyczania własnych celów, na podstawie modelu duńskiego, były właśnie te „wypracowania”. Opisywano w nich pacjentów: rodzaj i przebieg choroby, postępy w leczeniu, zażywane leki, stosowane formy terapii i jej skutki, indywidualne upodobania i zainteresowania itp.
Zmiana świadomości
- Z takiej wnikliwej obserwacji wyłaniał się obraz każdego mieszkańca. Każdy opiekun wiedział więc o nim możliwie dużo, a szczegółowy opis zachowań znacznie ułatwia nie tylko leczenie i terapię, ale sposób postępowania na co dzień. To bardzo ważne też w przypadku rotacji kadry w DPS, jeśli bowiem nowy opiekun dostanie pełną dokumentację o danym pacjencie, łatwiej mu będzie z nim postępować, poznać jego reakcje. Obserwacja, zwłaszcza w sytuacjach problemowych, pozwala na odpowiedni dobór terapii, jej wachlarz jest znacznie szerszy. Projekt zmienił więc nie tylko organizację funkcjonowania DPS, ale przede wszystkim - i to jest najważniejsze - świadomość i odpowiedzialność pracowników. Oni wiedzą, że są do dyspozycji mieszkańców, że nie mogą ich uszczęśliwiać na siłę, niczego narzucać bez ich zgody, a elastyczny harmonogram jest pod kontrolą - mówi Beata Trybocka-Żabik.
Praca dla wartości
Na tym właśnie polega kształtowanie postaw i praca dla wartości, którą jest przede wszystkim dobro mieszkańców i coraz wyższa jakość samej pracy. To długotrwały proces, na szybki spektakularny sukces niełatwo liczyć. Ale do jego osiągnięcia dążą razem mieszkańcy i pracownicy DPS.
W trzech wytypowanych placówkach realizacja projektu zakończyła się w 2005 r. i funkcjonują one już zgodnie z duńskim modelem, wciąż dopasowywanym do bieżących potrzeb każdego domu. Pracownicy, którzy uczyli się nowej organizacji pracy, swoją wiedzę przekazują teraz innym. Jedna osoba z Więckowic tworzy grupę sieciową w DPS w Bochni dla osób chorych psychicznie, a zakonnica z Białki Tatrzańskiej krzewi nowe idee w DPS dla dziewcząt upośledzonych umysłowo w Wadowicach.
W tych dwóch placówkach projekt oparty na duńskim modelu znów funkcjonuje pilotażowo do końca 2008 r. i jest nadzieja, że z nich kolejne osoby będą upowszechniać nowy model współpracy i opieki nad niepełnosprawnymi.
W swoim domu
Tymczasem założone cele: od pacjenta do mieszkańca, od grupy do indywidualności oraz od instytucji do mieszkań sprawdzają się w praktyce. Każdy etap jest bardzo ważny, a chodzi przede wszystkim o współdziałanie dla wspólnego dobra. Pacjenci-mieszkańcy mają wpływ na to, co dzieje się w ich domu. Właśnie domu, a nie instytucji, placówki opiekuńczej funkcjonującej niekiedy jak bezduszna machina.
Mieszkańców podzielono na małe grupy, dopuszczenie ich do głosu zdecydowanie zwiększa szansę na normalne życie. Każdy z nich wie, do którego opiekuna z jaką sprawą może się zwrócić. Zwiększono liczbę osób bezpośrednio pracujących z mieszkańcami - i wcale nie przybyło etatów, tylko np. administracja nie jest tak rozrośnięta jak kiedyś, niektóre usługi zlecono na zewnątrz (np. pranie), więc część pracowników pralni opiekuje się mieszkańcami DPS.
Możliwości bez ograniczeń
Czy w reorganizacji małopolskich DPS rzeczywiście była potrzebna pomoc Duńczyków?
- Pewnie nie - tłumaczy B. Trybocka-Żabik - ale czasem łatwiej przejąć cudze, sprawdzone już wzorce, choć oczywiście nie da się ich wiernie skopiować. Zresztą i nie o to chodzi, lecz raczej o oparcie się na czyimś modelu i dostosowaniu go do swoich potrzeb. Duńczycy uczą nas patrzeć na niepełnosprawnych przez pryzmat ich możliwości, a nie ograniczeń. Wielu chorych, często po długim czasie, ale dochodzi do perfekcji w wykonywaniu pewnych czynności. To trzeba docenić i rozwijać. Podczas realizacji projektu zdawaliśmy sobie sprawę i z własnych błędów, z wielu niewykorzystanych możliwości, postępowania tak oczywistego, że aż trudnego do wyobrażenia. Dziś staramy się postawić w sytuacji osoby niepełnosprawnej, chorej, wnikliwie ją obserwować, by wiedzieć, jak najlepiej pomóc.
Wielka sprawa
W DPS w Więckowicach urządzono minizoo. Ile radości sprawia mieszkańcom opieka nad zwierzętami. Ile nowego wnoszą kontakty z uczniami przychodzącymi tu na wycieczki czy spotkania z całymi rodzinami, chcącymi zobaczyć zwierzęta.
Ktoś powie, że to nic nadzwyczajnego, ale dla osoby chorej to wielka sprawa. To forma terapii, to lek na całe zło, zastępujący pigułkę, którą coraz rzadziej podaje się choremu, bo nie jest już potrzebna. Skoro w domu jest dobrze, to nikt z niego nie ucieka. I to są te niewymierne, ale bezcenne korzyści, wynikające ze zmiany w podejściu człowieka do człowieka.
GRAŻYNA ADASZYŃSKA
REKLAMA
REKLAMA