Unijna pomoc po powodzi zależy od rozmiaru szkód
REKLAMA
"Są pewne warunki (uzyskania pomocy - PAP), m.in. wielkość tego nieszczęścia, które nas dotknęło (). Obowiązują tu określone zasady, bo przy niewielkich szkodach, na niewielkim terenie, UE nie interweniuje; kraje załatwiają to we własnym zakresie" - powiedział w piątek dziennikarzom Buzek w Katowicach.
REKLAMA
Przyznał, że na podstawie dotychczasowych informacji o skali powodzi i rozmiarach szkód, można oceniać, że - jak mówił - "wygląda to bardzo źle; być może w związku z tym z Brukseli będzie można liczyć na wsparcie" - ocenił szef europarlamentu.
Buzek podkreślił, że unijne wsparcie z Europejskiego Funduszu Solidarności kierowane jest tam, gdzie występują poważne klęski i kataklizmy. To, czy powódź w Polsce mieści się w ramach przyjętych warunków, będzie analizowane.
REKLAMA
"To (skala strat - PAP) będzie na pewno analizowane przede wszystkim. Analizowany przez UE będzie również zakres zagrożenia dla samej ludności cywilnej i dla funkcjonowania kraju" - powiedział Buzek, według którego ewentualny wniosek o unijną pomoc powinien być przedstawiony przez władze centralne, "bo to jest katastrofa naturalna o charakterze ogólnokrajowym".
Kwestię pomocy klęskowej Buzek porównał do korzystania z unijnych funduszy strukturalnych - z jednej strony chcielibyśmy jak najdłużej z nich korzystać, z drugiej świadczy to o słabości, bo te pieniądze należą się krajom słabszym i potrzebującym. Odnośnie powodzi - gdyby okazało się, że potrzebna jest unijna pomoc, świadczyłoby to o ogromnych rozmiarach szkód.
"Najlepiej byłoby, gdyby opady ustały, woda opadła i okazało się. że szkody są niewielkie, że da się je łatwo naprawić, że możemy to zrobić we własnym zakresie. Tak byłoby najlepiej (). Gdy patrzymy na to, ile jest zniszczeń, zaczynamy nabierać pewności, że nam pomogą. To nie jest najlepsza wiadomość, bo to znaczy, że zniszczenia są straszne i nigdy ta pomoc nie będzie tak wielka, żeby je pokryć" - tłumaczył Buzek.
REKLAMA
Szef europarlamentu przypomniał, że jednym z impulsów do stworzenia unijnego funduszu solidarności była powódź w Polsce, która wówczas dopiero aspirowała do UE, w 1997 r. Podkreślił, że fundusz wspiera także kraje z poza UE. Zwykle środki z niego są bezzwrotne, choć mogą to być również pożyczki. Buzek nie chciał mówić o kwotach, które mogłaby otrzymać Polska.
"Jestem ostrożny, nie chcę rzucać słów na wiatr, bo to byłoby po prostu nieodpowiedzialne (). Nie chcę mówić, czy to będą np. dziesiątki milionów euro, jeśli je uzyskamy, jeśli Polska spełni warunki. To pewien dylemat - czy lepiej mieć taką powódź, żeby spełnić warunki, czy nie mieć. Uważam, że lepiej nie mieć takiej powodzi" - powiedział przewodniczący Parlamentu Europejskiego.
W tym roku UE wydała już środki z funduszu solidarnościowego, m.in. na likwidację szkód po kataklizmie na portugalskiej wyspie Madera. Teraz, oprócz Polski, o pomoc mogą wystąpić także Czechy, Słowacja i Węgry.
Według Buzka, wyjątkowość obecnej powodzi, w odniesieniu do tych z lat 1997 i 2001 r., polega na tym, że dotknęła ona niemal cały kraj. Jak mówił, zawsze lepiej zorganizowany, silniejszy kraj, z lepszą gospodarką, lepiej sobie radzi z kataklizmami. Przypomniał, że po powodzi z 1997 r. zmieniono sposób zarządzania sytuacjami kryzysowymi, przenosząc wiele zadań na szczebel gminny i powiatowy.
"Niestety później scentralizowano w dużym stopniu służby za to odpowiedzialne. Stąd dzisiaj gorzej znowu działa sposób sygnalizowania, ostrzegania, reagowania na sytuacje kryzysowe. Chciałem to podkreślić, dlatego że ciągle mamy wrogów decentralizacji i oddania ludziom odpowiedzialności za te odcinki działalności publicznej, które mogli by rozwiązać i naprawić najlepiej" - powiedział Buzek.
REKLAMA
REKLAMA