Wchodzi w życie tzw. duża nowelizacja ustawy o IPN
REKLAMA
Gdy w grudniu 2009 r. klub PO złożył ten projekt, politycy PO mówili, że chodzi o odpolitycznienie i naprawienie instytucji "źle kierowanej" przez Janusza Kurtykę - bo IPN "zaczął mówić podobnym językiem jak PiS" i mieć "podobną wizję historii". Zapewniali, że nie chcą odwoływać Kurtyki przed końcem jego kadencji pod koniec 2010 r.
REKLAMA
Politycy PiS i sam Kurtyka mówili zaś o próbie "upolitycznienia" Instytutu. Według PiS nowelizacja miała służyć głównie przejęciu przez PO kontroli nad polityką historyczną IPN i jego publikacjami, a wpływ na IPN zdobędą "środowiska naukowe przeciwne lustracji".
REKLAMA
18 marca Sejm, przy sprzeciwie PiS, przyjął nowelizację. 8 kwietnia Senat nie wprowadził do niej poprawek. Nowelizacja trafiła do prezydenta, który - jak po śmierci Lecha Kaczyńskiego w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia, gdzie zginął także i Kurtyka, ujawnił minister Andrzej Duda - podjął przygotowania do zaskarżenia jej do TK.
29 kwietnia p.o. prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację. Przedstawiciele PiS i współpracownicy L. Kaczyńskiego uważali, że powinien on uszanować wolę zmarłego i zaskarżyć nowelę do TK. Ogłaszając swą decyzję, Komorowski oświadczył, że "nie znalazł żadnego powodu, dla którego mielibyśmy się obawiać niekonstytucyjności nowelizacji". Dodał, że nie zna żadnego stanowiska, które miałby zająć L. Kaczyński w sprawie noweli, a "gdyby chciał je zająć, to skierowałby nowelizację do Trybunału Konstytucyjnego, a tego nie zrobił".
Wkrótce potem PiS samo zaskarżyło nowelizację. Zakwestionowało m.in. ograniczenie niezależności prezesa IPN, podważenie niezależności Instytutu w działaniach prokuratorskich, lustracyjnych i naukowo-badawczych oraz brak ochrony danych wrażliwych w ujawnianych przez IPN aktach tajnych służb PRL. Sprawy czekają na rozpoznanie w TK niekiedy wiele miesięcy.
REKLAMA
Zaskarżenie nie blokuje wejścia nowelizacji w życie. Jej najbardziej aktualnym zapisem jest odebranie Kolegium IPN prawa do organizowania konkursu na prezesa IPN. Kolegium rozpisało taki konkurs 21 kwietnia, po tragicznej śmierci Kurtyki. W środę ogłoszono, że żaden z kandydatów nie spełnił formalnych wymagań, wobec czego Kolegium nie dopuściło żadnego do drugiego etapu konkursu, czyli przesłuchań. Wobec wejścia w czwartek, 27 maja, w życie nowelizacji, Kolegium zrezygnowało z ogłoszenia kolejnego konkursu.
Według mediów, choć do czwartku konkurs miał podstawy prawne, to Sejm w ogóle nie głosowałby nad kandydatem - skoro od tego dnia nie będzie już ustawy, na której podstawie by go wyłoniono. Na 11 członków Kolegium, ciała doradczo-kontrolnego prezesa IPN, 10 wybrała koalicja PiS-LPR-Samoobrona lub prezydent Kaczyński.
"Duża" nowelizacja stanowi m.in., że prezesa powołuje zwykłą większością głosów Sejm na wniosek mającej powstać Rady IPN (według dotychczasowej ustawy prezesa powoływał Sejm większością 3/5 głosów na wniosek Kolegium IPN). By rozpisać konkurs na prezesa, Rada musiałaby najpierw powstać, a procedura jej wyboru jest skomplikowana i może zająć dużo czasu. Szefowa Kolegium Barbara Fedyszak-Radziejowska mówiła wcześniej, że wybór prezesa według nowelizacji trwałby co najmniej pół roku; według dotychczasowej ustawy - dwa miesiące.
Z kolei w miniony wtorek Komorowski podpisał tzw. małą nowelizację ustawy o IPN, która stanowi, że w przypadku śmierci prezesa IPN jego obowiązki przejmie jeden z jego zastępców, wskazany przez marszałka Sejmu. Powiedział on, że nie wyznaczy prezesa IPN, bo "wchodzi w życie znowelizowana ustawa, która przyznaje prawo do wyznaczenia prezesa IPN Radzie Naukowej Instytutu, która będzie się składała z przedstawicieli ośrodków naukowo badawczych zajmujących się historią współczesną".
"Więc tutaj ani marszałek Sejmu, ani głowa państwa, nie ma nic do prezesa IPN. Moim zadaniem było tylko i wyłącznie to, aby ustabilizować dzisiaj, kiedy nastąpiła tragiczna śmierć prezesa Kurtyki, sytuację w IPN poprzez stworzenie możliwości sprawowania tej funkcji w okresie przejściowym przez jednego z wiceprezesów, którego wcześniej wybrał i uczynił swoim współpracownikiem właśnie prezes Kurtyka" - dodał. P.o. prezesem IPN jest Franciszek Gryciuk - dotychczasowy wiceprezes. Drugim wiceprezesem IPN jest Maria Dmochowska.
"Duża" nowelizacja zachowuje generalną zasadę, że każdy obywatel ma dostęp tylko do swojej teczki (co jest prawem od 1999 r.). Oto najważniejsze jej zapisy:
- w miejsce 11-osobowego kolegium IPN powołana będzie 9-osobowa Radę IPN. Będzie mieć większe kompetencje niż będące ciałem doradczym Kolegium - m.in. ma ustalać ma priorytetowe tematy badawcze i rekomendować kierunki działań IPN i opiniować powoływanie i odwoływanie szefów pionów śledczego i lustracyjnego IPN. Kurtyka krytykował nadanie Radzie funkcji decyzyjnych w sprawach grantów na badania naukowe, za które odpowiedzialność finansową ponosiłby prezes IPN;
- członkiem Rady może być tylko osoba, która ma tytuł naukowy nauk humanistycznych lub prawnych (nie było to warunkiem zasiadania w kolegium IPN, gdzie - jak podkreślała PO - są m.in. b. prezes TVP, inżynier i socjolog wsi, a nie ma żadnego prawnika);
- prezesa IPN powołuje i odwołuje Sejm za zgodą Senatu zwykłą większością głosów (a nie większością 3/5 głosów). Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów (dotychczas ewentualne odrzucenie sprawozdania przez Sejm lub Senat nie rodziło żadnych skutków prawnych);
- Zgromadzenie Elektorów, które ma być wyłonione w dwa miesiące od czwartku przez renomowane uczelnie oraz Instytuty Historii i Studiów Politycznych PAN, ma w ciągu kolejnego miesiąca wskazać kandydatów do Rady IPN, spośród których członków Rady ma wybrać w dwa następne miesiące Sejm (5 z 10 kandydatów) i Senat (2 z 4 kandydatów). Prezydent RP ma dwa miesiące na wybór 2 członków Rady spośród kandydatów zgłoszonych mu w 3 miesiące od czwartku przez Krajową Radę Sądownictwa (kandydatów do Rady kolejnych kadencji wskaże też Krajowa Rada Prokuratury). PiS krytykował niepoddanie elektorów lustracji i wskazywanie kandydatów do Rady przez środowiska sędziowskie i prokuratorskie. Dotychczas 7 członków Kolegium wybierał Sejm; 2 - Senat; 2 - prezydent; - IPN ma dawać obywatelowi oryginały akt służb specjalnych PRL na jego temat (chyba że byłyby w złym stanie - wtedy byłyby to kopie) i bez anonimizacji czyichkolwiek danych osobowych. Dotychczas obywatel dostaje kopie swych akt z IPN, a nazwiska osób trzecich są anonimizowane;
- agenci i oficerowie służb PRL mogliby dostawać kopie wszelkich dokumentów tajnych służb PRL na swój temat. Dotychczas nie dostawali oni dokumentów wytworzonych przez nich samych w ramach ich działań w służbach PRL - uzasadniano to ochroną inwigilowanych w PRL przed możliwymi nadużyciami i ujawnieniem ich akt przez dawnych esbeków. W uzasadnieniu zmiany PO pisała, że stało to w kolizji z prawem do obrony przez posądzonych o współpracę ze służbami PRL (nie mogli się oni bronić, nie znając swych akt z IPN, bo ten im ich odmawiał) oraz o realizację wyroku Trybunału Konstytucyjnego. PiS uważa, że oznacza to "koniec lustracji", bo dawni agenci będą mogli sprawdzać w IPN, czy zachowały się ich "teczki", a jeśli nie, będą kandydować do funkcji publicznych, pisząc w oświadczeniach lustracyjnych, że nie byli agentami;
- wykreślono zapis ustawy o odmowie udostępniania akt służb PRL osobom, których służby te traktowały jako "tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji". Taki zapis powodował odmowę udostępnienia przez IPN wielu osobom akt służb PRL na ich temat, m.in. Lechowi Wałęsie. PO uzasadniała to "arbitralnymi kryteriami odmowy dostępu do akt" przez IPN;
- wykreślono zapis o anonimizowaniu danych osobowych osób trzecich w udostępnianych aktach. PO powoływała się na "zasadę jawności życia publicznego";
- tak jak dotychczas osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, może zastrzec, że jej akta nie będą udostępniane przez IPN naukowcom i dziennikarzom - na czas nie dłuższy niż 50 lat od daty powstania akt. Osoba taka zarazem mogłaby wyrazić zgodę na powszechną ich dostępność w IPN;
- zachowano zapis, że osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, może zastrzec, że nie będą udostępniane dotyczące jej informacje ujawniające jej pochodzenie etniczne lub rasowe, przekonania religijne, przynależność wyznaniową oraz dane o stanie zdrowia i życiu seksualnym, a także ujawniające jej stan majątkowy. Pierwotnie projekt likwidował taką możliwość, a odpowiedzialność za ujawnienie danych wrażliwych miała spoczywać na osobie, która pozyska je z IPN i ujawni;
- IPN ma - tak jak i dotychczas - 4 miesiące na udostępnianie akt obywatelowi w IPN (choć wiele osób skarży się, że na akta muszą czekać dłużej). Dodano zapis, że IPN udostępniałby w 7 dni dokumenty, których sygnatury są znane, a ich odnalezienie nie wymagałoby dodatkowych kwerend. Do końca 2012 r. IPN ma opublikować inwentarz archiwalny;
- co 3 lata, z udziałem szefów służb specjalnych RP, ma następować przegląd zbioru zastrzeżonego (tajnego zbioru akt służb PRL, nieujawnianego przez IPN na ogólnych zasadach z uwagi na "bezpieczeństwo państwa"); dotychczas takie przeglądy są co 5 lat;
- Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, Urząd do Spraw Wyznań oraz "organy i instytucje cywilne i wojskowe państw obcych" nie będą już dłużej organami bezpieczeństwa w rozumieniu ustawy - do współpracy z którymi należy się przyznawać w oświadczeniach lustracyjnych.
W maju 2007 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjne 39 zapisów nowego prawa lustracyjnego z października 2006 r. TK określił m.in. warunki otwarcia archiwów IPN: można ujawniać tylko teczki osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie (nie ma mowy o tym, by każdy mógł obejrzeć teczkę każdej innej osoby), nie ma też możliwości ujawniania bez zgody zainteresowanych danych wrażliwych, opisanych w ustawie o ochronie danych osobowych.
REKLAMA
REKLAMA