Eksperci: trudno winić samorządy za wzrost deficytu
REKLAMA
Prof. Orłowski, członek Rady Gospodarczej przy premierze, wskazywał, że obecne czasy są trudne dla wszystkich, zarówno dla finansów rządu, jak i samorządów. Ponadto zwrócił uwagę, że finanse jednostek samorządu terytorialnego to ogromna część finansów publicznych, stanowią 15 proc. PKB, a ich wydatki jedną trzecią wszystkich wydatków publicznych.
REKLAMA
"Polska jest krajem, który potrzebuje ogromnych inwestycji, () mamy jednak problem z finansowaniem tego, bo jesteśmy krajem niskich oszczędności" - powiedział Orłowski. Jego zdaniem z problemem tym będziemy się zmagać jeszcze 20-30 lat.
REKLAMA
Profesor wskazał, że oprócz inwestycji prywatnych są potrzebne też publiczne. Teraz stanowią one ok. 5 proc. wszystkich, z tego 40 proc. to inwestycje ze środków UE. "Trzeba zaakceptować, że ich nie będzie w przyszłości, tak dużo jak było" - ostrzegł.
W ocenie Orłowskiego trudno winić samorządy za wzrost deficytu finansów publicznych. Mają one bowiem w niewielkim stopniu wpływ na wysokość dochodów i wydatków. Profesor podkreślił jednak, że jeśli państwo odpowiada za dług, musi mieć skuteczne mechanizmy jego kontroli.
"Samorządy muszą ponieść koszty dostosowań, ale w rozsądnej wysokości (). Zastosowanie metody "tnijmy po równo" może być niesłychanie szkodliwe (). Potrzebny jest uczciwy kompromis" - zaapelował.
REKLAMA
Doradca prezydenta, były wiceminister finansów Jarosław Neneman wskazywał, że zaciąganie długów jest na tyle proste, że konieczne jest utrzymywanie limitów zadłużenia. "W idealnym świecie limity zadłużenia nie byłyby potrzebne, ale w świecie, jaki mamy, limity są potrzebne, aby uchronić polityków przed naturalną pokusą uciekania w dług" - tłumaczył Neneman.
Wiceminister finansów Hanna Majszczyk zapewniła natomiast, że nikt nie oskarża samorządów, że to one są zagrożeniem dla finansów publicznych. "Dług i deficyt samorządu są jednak liczone do długu i deficytu sektora finansów publicznych. W ostatnich latach tempo przyrostu długu samorządów było dużo wyższe niż tempo przyrostu długu całego sektora finansów publicznych" - zwróciła uwagę.
Przedstawiciele samorządu podkreślali, że za część deficytu sektora odpowiada ustawodawca, który nakłada na władze lokalne coraz to nowe obowiązki i związane z tym wydatki. Samorządowcy apelowali o odejście np. od karty nauczyciela, która znacznie obciąża wydatki samorządów.
Członek zarządu Unii Metropolii Polskich, skarbnik Warszawy Mirosław Czekaj powiedział, że nie można z dnia na dzień ograniczyć działań miasta. Jego zdaniem "jeżeli w strukturze wydatków gros stanowi finansowanie oświaty" (...) i "koszty funkcjonowania komunikacji oraz utrzymanie struktur opieki społecznej, to trudno z dnia na dzień obniżyć koszty funkcjonowania" miasta.
Zaznaczył, że w Warszawie samorząd ma wpływ na najwyżej jedną trzecią dochodów, w efekcie możliwości wpływania na wysokość dochodów są ograniczone. Dodał, że rośnie liczba samorządów, które nie mają "nadwyżki operacyjnej, bo samorządy dotknęły największe skutki spowolnienia". "Dochody dostosowały się do okresu spowolnienia, a wydatki postępują" - tłumaczył.
Zastępca sekretarza generalnego Związku Powiatów Polskich Marek Wójcik powiedział, że "regres" w samorządach jest tak duży, iż nie trzeba wprowadzać dodatkowych, ustawowych ograniczeń deficytu, bo będzie on niższy o połowę w stosunku do 2010 r.
Zapraszamy na szkolenie "VAT w jednostkach sektora finansów publicznych">>
REKLAMA
REKLAMA