Pesymistyczna wizja przyszłości polskich miast
REKLAMA
REKLAMA
W Legnicy odbyła się konferencja w związku z zakończeniem jednego z komponentów projektu „Doskonalenie zarządzania usługami publicznymi i rozwojem w jednostkach samorządu lokalnego (gminach i powiatach)”, który Związek Miast Polskich, Związek Gmin Wiejskich RP oraz Związek Powiatów Polskich realizowały w ramach grantu PO KL 5.2.
REKLAMA
Na potrzeby projektu utworzono 13 grup wymiany doświadczeń (GWD) oraz jedną grupę pracującą w ramach Warsztatów Zarządzania Strategicznego (WZS). Stały się one forum do rozmów nad strategicznym podejściem do planowania rozwoju w miastach, gminach i powiatach. Jak wynika z kilkakrotnie ponawianego badania opinii uczestników projektu, spotkania grup i praca na warsztatach wniosły do codziennej pracy uczestników sporo nowej jakości.
Długa perspektywa i rozsądek
REKLAMA
Pokazany przez Janusza Szewczuka ze Stowarzyszenia Rozwoju Gospodarczego Gmin przykład upadających amerykańskich miast sprowokował uczestników spotkania do dyskusji nad zarządzaniem miastami, gminami i powiatami w obecnej i przyszłej sytuacji kurczenia się zasobów, a także w obliczu poważnych wyzwań demograficznych.
– Gdy jest jeszcze zaufanie społeczne i klimat budowania dialogu władzy z mieszkańcami, jest czas na odpowiedź, jaki poziom usług publicznych jest w stanie unieść nasze miasto – mówił Janusz Szewczuk. – My często zachowujemy się jak dzieci: chcemy jeszcze aquapark, jeszcze stadion, jeszcze halę widowiskową. Trzeba jednak pamiętać, że czasem wydolność ekonomiczna lokalnych firm jest zbyt mała, by utrzymać to wszystko, co w mieście pobudowano.
W opinii Andrzeja Porawskiego, dyrektora Biura ZMP, znaczna część samorządowych decydentów, w tym zwłaszcza radni, myśli o rozwoju z punktu widzenia jednej kadencji, a więc czterech lat. Również kolejne perspektywy finansowe Unii Europejskiej nie zachęcają do myślenia o rozwoju w wystarczająco długiej perspektywie. Tymczasem – jak przekonywali podczas konferencji specjaliści zajmujący się rozwojem gmin – już dziś, w sytuacji kryzysu i kurczących się zasobów, samorządy muszą zacząć odpowiadać sobie na pytanie, jaki poziom usług są w stanie jeszcze zapewnić, a z których może należy już zrezygnować.
Niepokojące prognozy GUS
REKLAMA
Nowa prognoza demograficzna GUS zakłada, że do 2035 roku liczba mieszkańców polskich miast obniży się o 2 miliony. Jednocześnie przybędzie 3,2 mln osób powyżej 65. roku życia. O 10 lat podniesie się mediana wieku (z 38 do 48). Za 30 lat w naszym kraju ubędzie 3,8 mln osób w wieku „produkcyjnym”, i to głównie w grupie „mobilnej” do 45. roku życia. 3 mln z tej liczby ubędą już do 2025 roku. Ubędzie ponadto milion uczniów i studentów.
Jak prognozuje GUS, zmiany te będą podlegać zróżnicowaniu regionalnemu. Jedynie w województwach: mazowieckim, pomorskim, małopolskim i wielkopolskim spodziewana jest stabilizacja liczby mieszkańców lub jej delikatny wzrost. Natomiast pozostałe 12 województw zanotuje spadek liczby mieszkańców, w tym w województwach: lubelskim, łódzkim, opolskim i świętokrzyskim spadek ten osiągnie poziom 14–15%.
W najbliższych latach nastąpią znaczne ujemne zmiany w liczbie osób wchodzących i schodzących z rynku pracy, co ujawni się zwłaszcza w miastach. Te wszystkie wyzwania demograficzne powodują, że zarówno polski rząd, jak i samorządy powinny – zdaniem ekspertów – w najbliższym czasie podjąć zdecydowane kroki, które dopasują rozwój do rzeczywistych potrzeb Polaków.
Wśród wyzwań w polityce społecznej państwa i miast na czoło wysuwają się kwestie zintegrowanej polityki wobec osób starszych. Już dziś trzeba budować zintegrowane systemy wsparcia i włączać w nie rodziny, organizacje pozarządowe, w tym samopomocowe, oraz władze samorządowe. Kilka polskich miast już przystąpiło do tworzenia warunków dla różnych form aktywności osób starszych, takich jak choćby siłownie na świeżym powietrzu czy uniwersytety trzeciego wieku. Jednak skala tych działań w obliczu spodziewanych zmian demograficznych jest zdecydowanie za mała.
– Podczas pracy w Warsztatach Zarządzania Strategicznego rozmawialiśmy o tym, jak zmiany demograficzne będą wpływały na dotychczasowy poziom usług świadczonych przez samorządy – mówił w Legnicy Janusz Szewczuk. – Okazało się, że mimo iż rośnie zdecydowanie grupa obywateli w wieku 70+, my wciąż budujemy place zabaw dla dzieci.
WAŻNE
Eksperci apelują o dostosowanie oferty szkół do potrzeb rynku pracy, ale też do zmian wieku Polaków. Część szkół zawodowych już w najbliższym czasie należałoby przekształcać w centra kształcenia ustawicznego.
Kolejne wyzwania dotyczą rynku pracy. Tu pojawiają się dwa przeciwległe priorytety: tworzenie miejsc pracy dla ludzi młodych, ale i znalezienie form aktywności zawodowej dla osób starszych. Z kwestią rynku pracy wiąże się odpowiednio prowadzona polityka edukacyjna. Eksperci apelują o dostosowanie oferty szkół do potrzeb rynku pracy, ale też do zmian wieku Polaków. Część szkół zawodowych już w najbliższym czasie należałoby przekształcać w centra kształcenia ustawicznego. Samorządy powinny także wspierać tworzenie centrów formacyjnych z wykorzystaniem potencjału osób starszych.
Swój związek z rynkiem pracy mają też w coraz większym stopniu kwestie imigracyjne. Zarówno państwo, jak i samorządy nie dopracowały się spójnej polityki w tym zakresie, a tymczasem spodziewany przez demografów deficyt na rynku pracy mógłby być umniejszany przez imigrantów.
Zmiany demograficzne rodzą też konkretne skutki dla budżetów samorządowych.
Samorządy, które nierzadko całkiem niedawno, ogromnym wysiłkiem finansowym, zakończyły realizację różnych ważnych inwestycji infrastrukturalnych, już wkrótce odczują nadchodzący wraz z mniejszą liczbą mieszkańców spadek zapotrzebowania na usługi publiczne. Zmniejszy się liczba odbiorców wody, mniej będzie ścieków, a dzięki nowym technologiom – także śmieci. Spadnie liczba pasażerów w miejskim transporcie publicznym, a także liczba użytkowników części usług społecznych i administracyjnych.
Polecamy serwis: Ustrój i jednostki
Współdziałanie ratunkiem przed zapaścią
Szczególnym wyzwaniem dla wszystkich samorządów, zdaniem ekspertów, będzie zróżnicowanie w strukturze terytorialnej kraju. Duże obszary Polski w ostatnich latach utraciły samowystarczalność ekonomiczną do utrzymania usług publicznych na dotychczasowym poziomie. Stagnacja dochodów w samorządach przy obecnym i spodziewanym wzroście zobowiązań finansowych prowadzi na równię pochyłą.
– Dziś jeszcze jest czas na rozmowę i przeciwdziałanie tym procesom – przekonuje Janusz Szewczuk. – Jednak, aby wyjść z tej trudnej sytuacji z powodzeniem, konieczne są pewne drastyczne ruchy.
W tak niezwykle trudnej sytuacji już ponad 10 lat temu znalazł się Wałbrzych. Do końca lat 90. miasto wraz z regionem przynosiło ogromne dochody do budżetu państwa. Działało tu pięć kopalń węgla, koksownie oraz przemysł okołokopalniany. W połowie lat 90. jednak zapadła decyzja o zamknięciu całego przemysłu działającego na tym terenie.
– W ciągu kolejnych trzech lat w 135-tysięcznym mieście ubyło 25 tysięcy miejsc pracy – mówi prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej.
Pierwszym wnioskiem, do jakiego doszedł dwa lata temu nowy prezydent Wałbrzycha, było stwierdzenie, że miasto samo nie da sobie rady.
Spotkał się z wójtami i burmistrzami sąsiednich gmin, na których terenie znajdowały się zlikwidowane kopalnie i szyby. Wierząc, że Wałbrzych wkrótce będzie emanował nową energią, zaproponował pobliskim samorządom ścisłą i intensywną współpracę.
Dziś w Aglomeracji Wałbrzyskiej skupionych jest 16 samorządów. Zdecydowały one, że razem napiszą wspólną strategię rozwoju dla tego obszaru, razem też chcą występować o środki unijne w formule Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych.
Prezydent Szełemej ma pełną świadomość warunków, które stały się podstawą do zawiązania tego przyszłościowego porozumienia.
– Połączył nas z pewnością wspólny bagaż doświadczeń, ale też poczucie, że pociąg odjeżdża – mówi.
Podyskutuj: Forum
REKLAMA
REKLAMA