Amantadyna a COVID-19. Badania prof. Rejdaka
REKLAMA
REKLAMA
Prof. Rejdak: wstępne wyniki "wskazują na trend w kierunku skuteczności" amantadyny
REKLAMA
Prof. Rejdak, prowadzący projekt badawczy "Zastosowanie amantadyny w zapobieganiu progresji i leczeniu objawów COVID-19 u pacjentów zarażonych wirusem SARS-COV-2" zaprezentował wstępne wyniki prowadzonego badania klinicznego.
"Nasze wstępne wyniki badań wczesnej interwencji z zastosowaniem amantadyny są interesujące i wskazują na trend w kierunku skuteczności leku u pacjentów włączonych do badania w ciągu pięciu dni od potwierdzenia zakażenia przy braku istotnych działań niepożądanych. Cieszymy się, że mamy zgodę Agencji Badań Medycznych na kontynuację badania” - wyjaśnił prof. Rejdak na stronie szpitala klinicznego.
REKLAMA
Równocześnie prof. Rejdak zaznaczył, że "wnioski nie są jednoznaczne z dotychczasowymi rezultatami badania leku przeprowadzonego na Śląsku". O wynikach badania na Śląsku ponad tydzień temu, 11 lutego, poinformował prof. Adam Barczyk ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Przyznał on na konferencji prasowej, że "w populacji pacjentów z COVID-19 leczonych w szpitalu nie ma żadnych różnic między tymi, którzy stosowali placebo bądź tymi, którzy stosowali amantadynę". Również Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec przekazał wtedy, że w świetle najnowszych informacji nie ma dowodów naukowych, które potwierdzałyby skuteczność leczenia amantadyną w przypadku pacjentów chorych na COVID-19.
REKLAMA
Z kolei szpital kliniczny w Lublinie przypomniał, że uczestnikami prowadzonego przez nich badania są pacjenci zarażeni wirusem SARS-CoV-2 i obarczeni czynnikami ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19 (wiek i choroby współistniejące). Nie później niż w piątym dniu po potwierdzeniu badaniem laboratoryjnym infekcji wirusem SARS-COV-2 amantadyna lub placebo dodawana jest do standardowej opieki medycznej.
"Spośród około 500 pacjentów zakażonych wirusem SARS-CoV-2 i objętych wczesną opieką medyczną w 7 ośrodkach klinicznych (aktywna rekrutacja), do badania włączono i poddano randomizacji 110 pacjentów. Wstępną analizę oceny bezpieczeństwa i skuteczności terapeutycznej wykonano u 93 uczestników badania klinicznego w obu grupach (placebo vs amantadyna), którzy ukończyli okres obserwacji 15 dniowej (faza podwójnie zaślepiona). W dniu włączenia do badania (dzień 1) hospitalizacji wymagało 19,6 proc. pacjentów, którzy zostali zrandomizowani do przyjmowania amantadyny i 14,6 proc. pacjentów, którzy wylosowali przyjmowanie placebo, natomiast pozostali uczestnicy pozostawali w obserwacji ambulatoryjnej" - napisano.
Szpital w Lublinie zaznaczył, że u większości pacjentów w obu grupach zaobserwowano łagodny przebieg choroby.
"Stwierdzono trend w kierunku skuteczności amantadyny, wyrażający się w dniu 15 wyższym odsetkiem pacjentów bezobjawowych (62 proc. amantadyna vs. 52 proc. placebo) oraz ciężkich powikłań i zgonu (amantadyna 0 proc. vs. placebo 4,6 proc.). W analizie bezpieczeństwa odnotowano 41 zgłoszeń efektów niepożądanych (17 w grupie otrzymującej amantadynę i 24 w grupie otrzymującej placebo). 10 zgłoszeń określono jako umiarkowanie ciężkie (4 w grupie z amantadyną i 6 w grupie z placebo) oraz 1 jako ciężkie (0 w grupie z amantadyną i 1 jako zgon w grupie z placebo)" - podsumowała placówka. Ponadto zaznaczyła, że badanie jest kontynuowane, by ocenić wpływ amantadyny na występowanie opóźnionych powikłań COVID-19 (tzw. zespół post-COVID-19).
Szpital przekazał także, że wyniki badań wczesnej obserwacji uczestników badania klinicznego (15 dni) wykazały m.in. pozytywny profil korzyści do ryzyka (B/R) w leczeniu zakażenia wirusem SARS-CoV-2 dla uczestników badania klinicznego w grupie z amantadyną. Ponadto obserwowano łagodny przebieg u większości pacjentów i 0,93 proc. śmiertelność w całej populacji uczestniczącej w badaniu (2,4 proc. w grupie placebo i 0 proc. w grupie przyjmującej amantadynę).
"W związku z realizacją niniejszego badania klinicznego około 500 chorych uzyskało kwalifikowaną pomoc medyczną w związku z rozpoznaniem potwierdzonego laboratoryjnie zakażenia wirusem SARS-COV-2 w ramach wizyt preselekcyjnych" - dodał szpital w komunikacie na swojej stronie.
Badania będą kontynuowane
Poinformował również, że ABM będzie "kontynuowała badania kliniczne w oparciu o wstępne wyniki, z planowaną rekrutacją do 15 kwietnia 2022 roku w części podwójnie zaślepionej oraz przedłużenia obserwacji w części otwartej przez kolejne 6 miesięcy".
Ośrodkami realizującymi badanie są: Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny Nr 4 w Lublinie, Uniwersytet Medyczny w Lublinie; Uniwersyteckie Centrum Kliniczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w Warszawie; Regionalny Szpital Specjalistyczny im. dr. Władysława Biegańskiego, Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Grudziądzu; Samodzielny Publiczny Zespół Zakładów Opieki Zdrowotnej w Wyszkowie; Kliniczny Szpital Wojewódzki Nr 2 im. Św. Jadwigi Królowej w Rzeszowie; Samodzielny Publiczny Szpital Wojewódzki im. Jana Bożego w Lublinie; SPZOZ Kalwaria Zebrzydowska; Centralny Szpital Kliniczny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w Warszawie.
Prof. Rejdak: z dystansem podchodzimy do wstępnych wyników nad amantadyną (wywiad)
Z dystansem i ostrożnością podchodzimy do naszych wstępnych wyników nad amantadyną. Obecnie nie można wyciągać pochopnych wniosków. Zostaliśmy zmobilizowany do ich upublicznienia przez ośrodek na Śląsku, który zamknął już swoje badanie – powiedział prof. dr hab. n. med. Konrad Rejdak z SPSK4 w Lublinie, prowadzący badania kliniczne nad skutecznością tego leku.
Prof. Rejdak, pełniący funkcję kierownika Kliniki Neurologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 w Lublinie i prowadzący badania kliniczne nad skutecznością amantadyny w leczeniu pacjentów z COVID-19, przekazał, że wstępne wyniki "wskazują na trend w kierunku skuteczności leku u pacjentów włączonych do badania w ciągu pięciu dni od potwierdzenia zakażenia przy braku istotnych działań niepożądanych".
W rozmowie z PAP przyznał, że z dystansem i ostrożnością podchodzi do tych wyników, a wszystkie dodatkowe parametry uzyskane w czasie badania klinicznego będą jeszcze szczegółowo analizowane. Zaznaczył, że rozbieżności na tym etapie w uzyskanych wynikach między ośrodkami wynikać mogą z odmiennej terapii pacjentów objętych badaniem klinicznym, jak również zaawansowania u nich choroby COVID-19.
PAP: Na razie mamy wstępne wyniki badań klinicznych, którymi pan kieruje. Dotyczą one badania skuteczności leczeniu amantadyną osób chorujących na COVID-19. To półmetek tych badań.
Prof. Konrad Rejdak: Owszem, można tak powiedzieć. Plan pierwotny zakładał rekrutację około dwustu pacjentów, przekroczyliśmy setkę.
PAP: Kilkanaście dni wcześniej o swoich wynikach poinformowali badacze ze Śląska.
K.R.: Zostaliśmy trochę zmotywowani przez publikację tych wyników. Dlatego też wstępnie przeanalizowaliśmy dane, które już mieliśmy i to w głównych punktach oceny. W tym badaniu mamy dużo różnych parametrów, które zamierzamy zbadać. Teraz jednak skoncentrowaliśmy się na najważniejszych – moment wejścia i zakończenia fazy podwójnie zaślepionej, patrząc na trend (uczestnicy i personel prowadzący badanie nie wiedzą, czy pacjent otrzymuje lek czy placebo – PAP). Pacjenci byli w sposób ciągły obserwowani przez 15 dni, więc stan ich zdrowia ulegał zmianom. Na to też będziemy chcieli zwrócić uwagę, przygotowując wnioski z badania. Zamierzamy ująć to statystycznie.
PAP: Jakie wnioski można już wysnuć?
K.R.: W tym momencie mówimy o trendzie i oczywiście – z całym dystansem i ostrożnością – podchodzimy do tych danych. Dane nie wykazują istotnych statystycznie różnic i dlatego na tym etapie nie można wyciągać wiążących wniosków. Tutaj były ważne informacje dotyczące bezpieczeństwa. Upewniliśmy się, że sposób dawkowania tego leku nie wiąże się z ryzykiem, bo jako neurolodzy znamy go od dziesięcioleci. Tylko używanie zgodnie ze wskazaniami i rejestracyjnymi dawkami pozwala uniknąć działań, które są opisane w charakterystyce produktu leczniczego, czyli jak dla każdego leku.
PAP: Wspomniał pan o wielu parametrach, które będziecie brać pod uwagę i analizować na dalszym etapie prac. Co to za parametry?
K.R.: To są badania laboratoryjne, badania obrazujące klatki piersiowej, czyli tomografia i RTG. Mamy cały panel skal neurologicznych, które będziemy chcieli porównywać, więc tutaj oczywiście tych punktów drugorzędowych w badaniu mamy co najmniej kilka. Potrzebujemy trochę czasu, by to analitycznie i metodycznie wszystko porównać.
PAP: To będą tygodnie czy miesiące?
K.R.: Na tym etapie to kwestia kilku tygodni. Przy akceptacji wyrażonej przez Agencję Badań Medycznych na kontynuowanie tego badania, rekrutacja pacjentów jest otwarta.
PAP: Trwa do 15 kwietnia?
K.R.: Tak. Spodziewamy, że ta fala pandemii będzie powoli wygasać. Na szczęście nie sprawdziły się katastroficzne przewidywania niektórych ekspertów. Zmienia się przede wszystkim charakter wirusa. Staje się łagodniejszy, w związku z czym przebieg choroby też się zmienia. Uchwyciliśmy te dwie najbardziej niebezpieczne fale delty – z maja zeszłego roku i drugą z przełomu jesieni, zimy. Objęliśmy opieką medyczną około 500 osób. Tylko część z nich spełniała kryteria wejścia do badania, ale wszyscy otrzymali poradę medyczną. To już jest wartość dodana projektu. Uzupełniliśmy opiekę NFZ, konsultując fachowo wszystkich tych pacjentów. W przypadku naszej placówki koszt badań finansowanych przez ABM wynosi 6 mln zł. Na razie wykorzystaliśmy niecałą połowę.
PAP: Jakie kryteria musiał spełnić pacjent, by być zakwalifikowanym do badania? Czy były to osoby również zaszczepione przeciw COVID-19, ozdrowieńcy?
K.R.: Protokół był pisany w czasie, gdy nie były dostępne jeszcze szczepienia, więc nie mogliśmy zmieniać go w trakcie. Mimo tego że promujemy szczepienie, to zdajemy sobie sprawę, że wielu ludzi na świecie nie miało szansy na otrzymanie szczepionki. Potrzebujemy nowych leków, jeśli dojdzie do infekcji z powodu braku szczepienia – w takiej sytuacji włączaliśmy pacjentów do udziału w badaniu.
PAP: W sumie 93 – z randomizowanych 110 pacjentów biorących udział w badaniu i przydzielonych losowo do grupy otrzymującej lek lub placebo – objęto analizą?
K.R.: Do analizy przyjęliśmy 93 pacjentów. Dodatkowo obserwacje kończy teraz kolejnych kilkunastu pacjentów, to też będzie włączone do bazy. Zrandomizowanych było 110 pacjentów, a na moment zamknięcia baz 93 pacjentów było obserwowanych przez okres co najmniej 15 dni, a reszta była w trakcie obserwacji. Chodziło o sprawdzenie trendów. Nie są to zatem końcowe wnioski, ale chcieliśmy się odnieść do wyników ogłoszonych przez ośrodek ze Śląska, które opierają się na trendach i na jednej czwartej docelowej populacji.
PAP: Rozumiem, że do badania brano osoby we wczesnej fazie infekcji. Kto mógł tak naprawdę poddać się badaniu klinicznemu?
K.R.: Analizowana grupa pacjentów to osoby, które były w grupie ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19, a więc miały wiek powyżej 40 lat lub miały choroby współistniejące. W tej grupie ryzyko niekorzystnego przebiegu choroby jest bardzo wysokie, szczególnie w wariancie delta. Dlatego też cieszymy się, że śmiertelność wśród pacjentów pod naszą opieką okazała się bardzo niska, bo wyniosła zaledwie 0,93 proc. ogólnie dla całej grupy badanej. Ważne jest spostrzeżenie, że dotyczyła tylko podgrupy, która przyjmowała placebo (2,3 proc.).
PAP: W czasie badania klinicznego pacjenci zgłaszali niepożądane efekty. Jakie?
K.R.: Chodzi o zjawiska medyczne, które nie wynikały bezpośrednio z naturalnego przebiegu choroby. Zauważyliśmy tutaj przewagę liczby zgłoszeń takich zjawisk po stronie osób przyjmujących placebo. Nie można powiedzieć, że lek podawany w tych dawkach wiąże się z jakimś niebezpieczeństwem. Te efekty mogły dotyczyć np. nieprawidłowej pracy serca, której wcześniej, przed COVID-19, nie zarejestrowano. To wszystko było skrupulatnie odnotowywane. Będziemy to analizować. Teraz mieliśmy za mało czasu.
PAP: Skąd biorą się rozbieżności we wnioskach sformułowanych przez ośrodki odnośnie skuteczności leku, zaznaczając, że badanie w Lublinie jeszcze trwa? Na Śląsku zostało zamknięte z konkluzją, że nie ma żadnych różnic między pacjentami leczonymi amantadyną a stosującymi placebo.
K.R.: Te wyniki są inne, bo są inne zupełnie populacje poddane analizie. Na Śląsku włączono osoby kwalifikujące się do leczenia szpitalnego z powodu COVID-19. Wszystkie z nich otrzymały remdesivir – lek zarejestrowany i dodawano następnie albo placebo lub amantadynę. Niestety śmiertelność w całej grupie badanej była bardzo wysoka, mimo leczenia lekiem standardowym, jakim jest remdesivir. Zmarło 10 proc. osób, co świadczy o bardzo ciężkim stanie tych chorych. To była decyzja tamtej grupy badawczej, która pierwotnie z nami miała realizować jeden projekt, ale zdecydowała o innym protokole. Rozumiem ich decyzję o zawieszeniu badania, w momencie gdy nie uzyskali jakiejkolwiek linii trendu.
PAP: Pacjenci w badaniu w Lublinie nie otrzymywali innego oprócz amantadyny preparatu?
K.R.: Nasi pacjenci otrzymywali opiekę medyczną przedszpitalną na etapie wczesnej fazy choroby. Jako dodatek otrzymywali amantadynę lub placebo, co oczywiście pokrywa się z ogólnymi zasadami badan międzynarodowych. Innowacyjnym aspektem naszych badań jest ocena zaburzeń układu nerwowego jako powikłania COVID-19. Na chwilę obecną nie ma żadnych leków rekomendowanych w tym wskazaniu. To jest podstawowym celem naszych badań od samego początku. Dlatego też cieszymy się, że badanie może być kontynuowane. Dziwią mnie glosy niektórych ekspertów, którzy twierdzą, że nie ma żadnych dowodów naukowych, a z drugiej strony kwestionują sens prowadzenia badań zgodnie z regułami międzynarodowymi, aby tych dowodów dostarczyć. Widzę w tym dużą sprzeczność.(PAP)
Rozmawiała Klaudia Torchała
Autorka: Klaudia Torchała
tor/ joz/
tor/ mir/
REKLAMA
REKLAMA