Rząd utrudnia samorządom zatrudnianie specjalistów
REKLAMA
REKLAMA
Od marca wynagrodzenia pracowników samorządowych mają wzrosnąć zależnie od zajmowanego stanowiska od 300 do 2040 zł (z wyrównaniem od stycznia). Samorządowcy twierdzą jednak, że jest to rozwiązanie połowiczne i nie ułatwi angażowania specjalistów. Gminy mają bowiem trudności z pozyskaniem doświadczonych informatyków, inżynierów geodetów, architektów i głównych księgowych. Dlatego samorządy postulują o zrezygnowanie z regulowania płac na szczeblu centralnym. Twierdzą, że gdyby mogły, płaciłyby więcej pracownikom.
REKLAMA
Podwyżki to za mało
Zgodnie z projektem rozporządzenia w sprawie zmiany zasad wynagradzania pracowników samorządowych przygotowanym przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, minimalne kwoty wynagrodzeń zasadniczych wzrosną od 37 do 139 proc., a maksymalne od 13 do 19 proc. Podinspektor, którego stawka minimalna wynosi obecnie 910 zł miesięcznie brutto, po podpisaniu rozporządzenia będzie zarabiał co najmniej 1400 zł. Jego zarobki będą mogły wzrosnąć maksymalnie do 2250 zł. O tym, czy pracownicy otrzymają podwyżki, zdecydują jednak radni i skarbnicy gmin oraz powiatów, zależnie od możliwości ich budżetów.
- Cieszę się z urealnienia widełek płacowych - mówi Mariusz Poznański, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich.
Dodaje, że obecnie obowiązujące przepisy trzeba zmienić, ponieważ uniemożliwiają prowadzenie racjonalnej polityki kadrowej.
Piotr Kołodziejczyk, sekretarz Poznania, członek zespołu roboczego działającego przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów ds. dokończenia reformy administracyjnej podkreśla, że jednym z największych problemów samorządów jest utrzymanie zatrudnienia w niektórych grupach zawodowych.
Niskie pensje odstraszają
Gminom trudno jest pozyskać specjalistów z doświadczeniem i uprawnieniami: inżynierów drogowych, budowlanych, ochrony środowiska. W 2007 roku w poznańskim urzędzie aż 55 postępowań rekrutacyjnych nie zostało rozstrzygniętych z powodu braku kandydatów i zbyt niskich wynagrodzeń. Gminy twierdzą, że gdyby mogły, proponowałyby większe pensje, zależnie od rodzaju wykonywanej pracy, zakresu samodzielności i odpowiedzialności.
Według Mariusza Poznańskiego w rozporządzeniu powinny być określone jedynie stawki minimalne.
Profesor Michał Kulesza z Uniwersytetu Warszawskiego, członek zespołu ds. dokończenia reformy administracyjnej, przyznaje, że nie można określać jednakowych widełek dla całej administracji samorządowej, ponieważ rynek pracy w Polsce jest zróżnicowany.
- Potrzebna jest regionalizacja przepisów płacowych. Samorząd jest samodzielnym podmiotem prawa, któremu należy określać ramy, ale nie szczegółowe rozwiązania - podkreśla.
Rząd pracuje nad zmianami
REKLAMA
Wicepremier Waldemar Pawlak obiecał samorządowcom, że zrealizuje ich postulaty. Rząd ma zamiar przedstawić projekt zmian w czerwcu. Jednym z analizowanych rozwiązań jest możliwość uchwalania przez sejmiki wojewódzkie ogólnych regulaminów wynagradzania, a szczegółowych, przez rady gminy. Wówczas rozporządzenie wskazywałoby, co należy brać pod uwagę przy ich opracowywaniu.
Profesor Michał Stec z Uniwersytetu Jagiellońskiego podkreśla jednak, że musi być zachowana samodzielność poszczególnych jednostek samorządu terytorialnego w określaniu wynagrodzeń. Jego zdaniem samorząd województwa nie może precyzyjnie kształtować wynagrodzeń w gminach czy powiatach. Natomiast Stefan Płażek z Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Kancelarii Sobczyk & Współpracownicy obawia się zniesienia górnych widełek płac.
- Przed 2000 rokiem nie było ograniczeń i spowodowało to rekordowy wzrost płac zarządów jednostek samorządu terytorialnego - wyjaśnia.
Profesor Michał Kulesza uważa, że widełki płac nie eliminują patologii. Zawsze można utworzyć nowy wydział, a kuzyna powołać na kierownika - wyjaśnia.
Z kolei Daniel Tresenberg ze Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego uważa, że minimalne i maksymalne kwoty wynagrodzeń zasadniczych można pozostawić. Ważne jest, aby samorządy miały większą swobodę w kształtowaniu indywidualnych warunków płacowych.
Układ zamiast rozporządzenia
Okazuje się, że obecne przepisy utrudniające prowadzenie racjonalnej polityki kadrowej można jednak obejść. Wrocławski Urząd Miasta podpisał z pracownikami układ zbiorowy, określający m.in. warunki wynagradzania.
- To akt desperacji świadczący o tym, że obecny system wynagradzania jest zły - uważa Stefan Płażek.
Profesor Michał Kulesza dodaje, że nie może być tak, że samorządy, które chcą dobrze wynagradzać swoich pracowników, muszą uciekać się do sztuczek prawnych. Podkreśla, że trzeba zmienić ustawę o pracownikach samorządowych.
Stefan Płażek dodaje, że należy też zmienić zasady zatrudniania. Jego zdaniem powinny być one zbliżone do tych obowiązujących w służbie cywilnej.
JOLANTA GÓRA
jolanta.Gora@infor.pl
REKLAMA
REKLAMA