MF: deficyt budżetowy w 2010 r. poniżej 45 mld zł
REKLAMA
Minister finansów Jacek Rostowski powiedział na konferencji prasowej, że z szacunków MF wynika, iż deficyt budżetu będzie "trochę poniżej" 45 mld zł. Rostowski podkreślił, że gdyby nie powódź w ubiegłym roku, której skutki szacowane są na 3 mld zł, deficyt byłby o 10 mld zł mniejszy od zaplanowanego w budżecie na 2010 r.
REKLAMA
Według Rostowskiego deficyt sektora finansów publicznych w 2010 roku powinien być zgodny z prognozą MF i wynieść 7,9 proc. PKB. Jednocześnie minister zapowiedział, że w tym roku będzie o prawie 1/3 niższy niż w 2010 r. Ma to być skutkiem działań przewidzianych w budżecie na 2011 r. po stronie dochodów i wydatków, przyspieszającego wzrostu gospodarczego oraz reformy OFE.
Zdaniem ministra w 2012 roku deficyt ma być co najmniej o połowę niższy niż był w 2010 roku, a rząd podejmie działania, by spadł on poniżej 3 proc. PKB.
Rostowski przedstawił dane świadczące o tym, że w tym roku zmniejszy się relacja wydatków sektora finansów publicznych do PKB. Jego zdaniem wskaźniki te świadczą o tym, że "finanse publiczne są zarządzane w szczególnie oszczędny sposób". Szef resortu finansów zapowiedział także, że jeżeli w gospodarce światowej będzie względny spokój - co zakłada MF - to w tym roku relacja długu publicznego do PKB nie powinna wzrosnąć, a w przyszłym roku zacznie spadać.
Zdaniem Rostowskiego rynki finansowe powinny pozytywnie zareagować na zmiany dotyczące OFE, bowiem rząd przyspieszy konsolidację finansów publicznych.
REKLAMA
Ekonomista Ryszard Petru uważa jednak, że nie należy skupiać się na deficycie budżetowym, tylko na wydatkach całości finansów publicznych, gdyż to one wpływają na to, czy dany kraj ma problemy, np. z obsługą długu publicznego, czy też nie. Petru przyznał, że przy obcięciu składki do OFE możliwe jest obniżenie relacji długu publicznego do dochodu narodowego, ale według niego oznacza to, iż dług publiczny wzrośnie w przyszłości. Zdaniem ekonomisty nie można liczyć, że w przyszłym roku zostaną przeprowadzone konieczne reformy finansów, ponieważ jest to rok wyborczy.
Zdaniem głównego ekonomisty BCC prof. Stanisława Gomułki dane dotyczące deficytu budżetowego w 2010 r. przedstawione przez Rostowskiego są zgodne z oczekiwaniami ekonomistów. Według niego jeżeli deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 7,9 proc. PKB w 2010 r., to będzie to oznaczało deficyt na najwyższym poziomie od 1989 roku.
Ekonomista przyznał, że jeśli deficyt finansów publicznych udałoby się zmniejszyć w zapowiadanym przez szefa resortu finansów tempie, to byłaby to dobra wiadomość dla polskiej gospodarki i rynków finansowych. Gomułka zaznaczył jednak, że przy interpretacji oświadczenia ministra finansów należy pamiętać, iż "w ostatnich dwóch latach miał on skłonność do celowego i świadomego zaniżania skali problemów w finansach publicznych".
Wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową dr Bohdan Wyżnikiewicz ocenia, że szanse na spełnienie się rządowego, optymistycznego scenariusza dotyczącego finansów publicznych są mniejsze niż 50 proc. Jego zdaniem ubiegłoroczny deficyt był zaplanowany "trochę na wyrost", co pomogło rządowi powiedzieć: "proszę bardzo, jak dobrze gospodarujemy".
Wyżnikiewicz uważa, że 2011 r. tak dobrze jak w poprzednim roku już nie będzie, m.in. dlatego, iż wzrost gospodarczy będzie w najlepszym przypadku taki sam, jak w minionym roku, a samorządy trudno będzie skłonić do ograniczania wydatków. Szef IBnGR nie widzi powodu, dla którego w 2011 r. relacja długu do PKB miałaby nie przekroczyć poziomu 55 proc.
REKLAMA
REKLAMA