Ze współpracy będzie więcej zysków niż strat
REKLAMA
REKLAMA
Od początku tego roku obowiązuje ustawa o związkach metropolitalnych. Zgodnie z nią związki, które mają być powoływane do realizacji zadań z dziedziny publicznego transportu zbiorowego, planowania przestrzennego, koordynacji strategii rozwoju oraz promocji zewnętrznej, może tworzyć Rada Ministrów z własnej inicjatywy albo na wniosek zainteresowanych samorządów.
REKLAMA
Najprawdopodobniej już w przyszłym roku w Polsce związek metropolitarny powstanie na terenie Górnego Śląska, którego samorządy o pracach w tym kierunku zadecydowały jeszcze pod koniec 2015 roku. Jednak dopiero niedawno ich starania doczekały się zwieńczenia w postaci rządowego projektu, który niebawem powinien trafić do Sejmu.
– Na 18 regionów w Polsce, które mogą stworzyć związek, zdecydowana większość, czyli 12, wyraziła taką wolę lub zainteresowanie – wyjaśnia Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich.
Można więc oczekiwać, że w ślad za Górnym Śląskiem wkrótce pójdą inne samorządy. Mowa m.in. o Bydgoszczy, Poznaniu, Wrocławiu, Trójmieście, Szczecinie, Rzeszowie, Łodzi czy Warszawie. Ekspertów takie podejście samorządów nie dziwi. Powołanie związku metropolitarnego przynosi bowiem więcej plusów niż minusów.
Dodatkowe fundusze
Po pierwsze mowa o korzyściach finansowych. Poza środkami przekazanymi przez gminy na realizację zadań, w wysokości nie mniejszej niż 4 proc. z wpływów z podatku PIT, budżet związku będzie też zasilany z budżetu państwa. Z tego ostatniego będzie przekazywane 5 proc. wpływów z podatku PIT. W grę wchodzą więc niemałe pieniądze. Szacuje się, że gra toczy się, w zależności od wielkości danego związku metropolitalnego, corocznie o kwotę od kilkudziesięciu do nawet około 200 mln zł. Biorąc jednak pod uwagę, że środki te mogą być wykorzystane jako wkład własny przy ubieganiu się o dotacje unijne, ostateczna kwota do wykorzystania przez związek będzie kilka razy większa. Pomorze już wyliczyło, że zyskałoby dodatkowe około 175 mln zł rocznie, czyli około 1 mld zł w ciągu kolejnych siedmiu lat działalności związku. A to oznacza konkretny zastrzyk finansowy, który znacząco przyczyniłby się do rozwoju regionu. Duży może bowiem więcej – związek metropolitalny pozwalałby na realizowanie zadań nieosiągalnych finansowo i organizacyjnie dla pojedynczych miast.
Koniec bałaganu?
Ale nie tylko dodatkowe pieniądze przekonują samorządy do tego, by łączyć się w związki metropolitarne. Zdają sobie sprawę, że prowadzenie działań z zakresu publicznego transportu drogowego czy planowania przestrzennego będzie dużo łatwiejsze i sprawniejsze. Bo jak na razie nie wszystkie miasta mogą pochwalić się sukcesami na tym polu. Przykładem może być sytuacja spod Wrocławia, gdzie jedna gmina planowała rozbudowę lotniska, a druga budowę osiedla mieszkaniowego. Obie inwestycje miały niemal graniczyć ze sobą.
Innym przykładem jest Trójmiasto, w którym ciągle nie obowiązuje jeden rodzaj biletu na transport miejski.
– Miasta przyznają pasażerom inne ulgi, nie ma też na tym terenie jednego właściciela infrastruktury. To wszystko rodzi problem – komentuje Marek Wójcik.
Podobnie zresztą sprawa wygląda w Warszawie, gdzie również nie wszystkim gminom udało się porozumieć w tej sprawie.
Tymczasem, jak zauważa dr Stefan Płażek, adwokat z Katedry Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdyby istniał związek metropolitarny, tego rodzaju problemów by nie było.
– Wielu konfliktów w zakresie realizacji wspólnych przedsięwzięć udałoby się uniknąć. Kompetencje takiego związku są bowiem szersze niż te, którymi dysponują stowarzyszenia zawierane obecnie przez samorządy – podkreśla.
Życie zmusza do działania
Do tego gminę, która do tej pory stroniła od wszelkich porozumień, można byłoby przymusić do współdziałania. Związek dysponujący większymi zasobami finansowymi byłby bowiem w stanie zaoferować bonus w zamian za chęć kooperacji.
REKLAMA
Poza tym działania można byłoby zaplanować na lata. Z zasady związek ma być trwały, to oznacza, że wyjście z niego nie będzie łatwe dla gminy, a na pewno będzie obwarowane licznymi warunkami do spełnienia. Obecnie natomiast wiele porozumień, choć są zawierane przez samorządy w szczytnym celu osiąga marne efekty, właśnie z powodu tego, że niektórzy członkowie po roku czy dwóch rezygnują z członkostwa w nich.
Choć nie można zaprzeczyć, że jest też wiele takich, które mogą się pochwalić sukcesami. Najczęściej jednak ograniczają się one do oszczędności wynikających ze wspólnych zakupów np. energii. Przykładem jest wspólny zakup energii prowadzony od kilku lat przez Górnośląski Związek Metropolitalny. W 2015 r. dzięki wspólnym zakupom zrobionym przez 29 samorządów i 202 samorządowe jednostki z tego regionu oszczędności z tytułu dostaw prądu sięgnęły 11 mln zł. Na wspólnych zakupach zyskuje też Gorzowska Grupa Zakupowa, którą tworzą: Gorzów i 15 gmin, trzy powiaty oraz kilkanaście innych instytucji, m.in. służb podległych wojewodzie, sądów czy spółek komunalnych. Konsolidacja działań w tym zakresie pozwoliła zaoszczędzić 8,5 mln zł. Przy indywidualnie robionych zakupach koszt energii wyniósłby 17,8 mln zł. W wyniku przetargu jest to 9,3 mln zł.
Eksperci nie przeczą, że utworzenie związku metropolitarnego ma też swoje wady. Zatem trzeba ponieść pewne wyrzeczenia.
– Gmina musi się liczyć z tym, że przyjdzie jej zrezygnować z części autonomii. Zatem wiele swoich zadań utraci na rzecz związku metropolitarnego, który to będzie podejmował ważne dla niej decyzje – komentuje Marek Wójcik.
Z drugiej jednak strony, jak dodaje, trzeba pamiętać o tym, że przepisy ustawy o związkach metropolitarnych zakładają podwójną większość przy planowaniu przedsięwzięć. To oznacza między innymi, że na dany projekt zgodę musi wyrazić miasto, lecz także większość należących do związku gmin. Zasada ta ma być gwarantem zachowania współpracy na zasadzie równorzędnego partnerstwa. Zatem forma nacisku na gminy będzie ograniczona.
Kierunek zmian
REKLAMA
Zdaniem ekspertów lepiej, gdy wniosek o utworzenie związku wypłynie od samorządów i zostanie on utworzony przy wsparciu rządu, a nie miasta i gminy zostaną do tego zmuszone. Szczególnie że, jak zauważają eksperci, świat już rozwija się w oparciu o związki metropolitarne. Z czasem ten trend stanie się też obowiązujący w naszym kraju.
– Dotacje z Unii Europejskiej nie będą wieczne. Przy rozdysponowywaniu pieniędzy publicznych istotny jest natomiast szacunek dla efektywności przedsięwzięcia, które ma być za nie realizowane. Rosną też oczekiwania społeczne w zakresie jakości świadczonych na rzecz mieszkańców usług. To rodzi konieczność szukania rozwiązań, których zastosowanie pozwoli spełnić te potrzeby – opowiada Marek Wójcik.
Należy w związku z tym liczyć się z tym, że większe szanse na budowę efektywnej sieci transportu zbiorowego będzie miał związek metropolitarny, który wykaże, że będzie służył np. 2 mln mieszkańców, niż gmina, która przewiduje go dla 200 czy nawet 300 tys. osób.
Patrycja Otto
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.