„Przygotowania na szóstkę? – o raporcie NIK-u o szkołach dla sześciolatków
REKLAMA
REKLAMA
Decyzja o włączeniu tych pociech do systemu edukacji szkolnej nie obyła się bez kontrowersji w przestrzeni publicznej. Wielu zaniepokojonych rodziców wskazywało na nieprzygotowanie polskich szkół do przyjęcia dzieci w tak młodym wieku, problemy natury technicznej, kadrowe i aprowizacji. Często przytaczano też argument o niewystarczającym wieku do przyswajania wiedzy w środowisku szkolnym.
REKLAMA
Poparcie dla zmian wyraża 36% rodziców, jedynie o 3% więcej niż w 2009 roku.
REKLAMA
Instytut Badań Edukacyjnych – placówka badawcza pod nadzorem MEN-u - udowodnił, że na potencjał intelektualny uczniów nie ma wpływu różnica jednego roku. Sześciolatki tak samo rachują, czytają i piszą jak ich starsi koledzy. Pozostałe wątpliwości rodziców mogą rozwiać rządowe raporty i analizy oraz ankiety opracowane wspólnie z radami rodziców i personelem szkolnym z lat szkolnych 2012-2013, które optymistycznie przedstawiają warunki panujące w szkołach. Bezpieczeństwo, nowoczesna infrastruktura, profesjonalność kadry, harmonijny i indywidualny rozwój - na to według Ministerstwa mogą liczyć sześciolatki, którym już niedługo zaświeci oświaty kaganek.
Tegoroczny raport o szkołach dla sześciolatków Najwyższej Izby Kontroli zdaje się potwierdzać pomyślne szacunki rządu. Uczniowie powinni trafić w większości do doskonale przygotowanych i wyposażonych sal i w ręce równie kompetentnych pedagogów.
Zobacz również: Asystent nauczyciela 2014
REKLAMA
Autorzy raportu NIKu stwierdzili, że we wszystkich skontrolowanych placówkach pracuje w pełni wykwalifikowana kadra, a sale posiadają odpowiednie wyposażenie, włączając w to zabawki, materiały do ćwiczeń, meble itp. W granicach 70-90 procent oscyluje zaś odsetek szkół, które mogą zaoferować swoim uczniom bibliotekę, świetlicę oraz bezpieczną przestrzeń wokół budynku czy plac zabaw. Prawie bez wyjątku wszystkie posiłki wydawane w szkołach są ciepłe i przygotowane zgodnie z wymogami sanitarnymi.
Niestety, diabeł tkwi w szczegółach. Dzieci mogą nie docenić cudownych umiejętności swoich edukacyjnych przewodników, gdy nagle, powodowane swoimi naturalnymi potrzebami, będą chciały udać się tam, gdzie król chodzi piechotą. Za niskie pisuary i sedesy być może metaforycznie nauczą mierzyć wysoko, ale życie raczej utrudnią. Ten „toaletowy” problem jest piętą achillesową polskiej oświaty – blisko 40 procent szkół nie posiada toalet dostosowanych do potrzeb sześciolatków.
Kolejną trudnością, z którą borykać się będzie oświata jest tzw. efekt zmasowania roczników. Skondensowanie kilku roczników, zarówno sześcio – jak i siedmiolatków – w jednym czasie, sprawi że do szkół trafi półmilionowa rzesza dzieci. To o dwieście tysięcy więcej uczniów niż w roku ubiegłym. Taka sytuacja zmusi dyrektorów do wprowadzenia systemów zmianowych lekcji i posiłków. Jest za mało sal i stołówek, które mogły pomieścić tylu podopiecznych. Problem jest poważny. Od 30-63 procent placówek ma stołówki zbyt małe. Brak na razie miarodajnych danych co do systemu zmian na zajęciach w szkołach, ale wiadomo że problem ten dotknie przede wszystkim ośrodki z dużych miast powyżej 50 tys. mieszkańców.
W sprawie wprowadzenia lekcji odbywających się w systemie zmianowym MEN podkreśla, że jest to w pełni zgodne z prawem, bo liczy się równomierne rozłożenie materiału w tygodniu szkolnym, a nie godziny rozpoczęcia i zakończenia zajęć.
Cieszy skuteczność szkolnictwa w realizacji zaleceń NIK z poprzednich lat, jednak nadal pozostaje kilka podstawowych problemów do rozwiązania.
Polecamy serwis: Oświata
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.