Likwidacja decyzji o warunkach zabudowy – czy nastąpi i dlaczego jest taka ważna?
REKLAMA
REKLAMA
Wuzetki w końcu przejdą do lamusa?
Krajowy ustawodawca właśnie intensywnie pracuje nad kolejnym wariantem sanacji obowiązującego w Polsce systemu planowania i zagospodarowania przestrzennego. Przed trzema laty miało się to dokonać za sprawą projektowanego kodeksu urbanistyczno-budowlanego. Po zaniechaniu tego pomysłu opracowywany aktualnie wariant zakłada reformę „procesu inwestycyjno-budowlanego oraz systemu planowania przestrzennego”. Jej meritum ma być zasada określania przeznaczenia terenu wyłącznie w aktach prawa miejscowego.
REKLAMA
W ten sposób planowane zmiany legislacyjne prowadzą do wyeliminowania instytucji decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu (WZ). Czy słusznie? Wg wielu opinii wuzetki to niezamierzony, acz fatalny błąd rodzimego systemu planowania przestrzennego, instrument, którego idea i misja zostały w sposób niekontrolowany wywindowane do roli zasadniczego czynnika kształtującego przestrzeń publiczną.
REKLAMA
W sytuacji utrwalonego braku planów zagospodarowania przestrzennego, którymi pokryte jest zaledwie 30 proc. kraju, wuzetki miały służyć jako instrument pomocowy, ułatwiający zagospodarowanie terenu i uruchomienie inwestycji przy zastosowaniu zasady tzw. „dobrego sąsiedztwa”. Tymczasem na dziś dzień około połowa pozwoleń na budowę wydawana jest na ich podstawie. Pytanie, z jakim skutkiem.
Jako główny problem wuzetek uznaje się ich destrukcyjny wpływ na ład przestrzenny wskutek powodowania niekontrolowanego rozlewu miejskiej zabudowy. Ich minusem jest też nader częsta niezgodność z treścią studium uwarunkowań, co skutecznie torpeduje gminną politykę przestrzenną i lokalne zasady zagospodarowania. Zagrożenie kreowania chaosu urbanistycznego wynika też z bezterminowości decyzji WZ. Ta bezterminowość doskwiera także gminom wskutek materializującego się coraz częściej zagrożenia w postaci odszkodowań, które wymuszają pseudo inwestorzy w momencie uchwalania planów miejscowych. Wszystko to razem tworzy obraz swoistej „patologii” procesu planowania i zagospodarowania przestrzeni publicznej w Polsce. Sęk w tym, że instytucja decyzji WZ ma jedną niepodważalną zaletę – znakomicie ułatwia inwestorom otrzymanie pozwolenia na budowę i uruchomienie inwestycji.
Trzy akty planowania przestrzennego
Przygotowywana przez Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zmiana przewiduje trzy nowe akty planowania przestrzennego: plan ogólny, plan zabudowy i standardy urbanistyczne.
REKLAMA
Plan ogólny, stanowiący odpowiednik obecnego studium uwarunkowań, sporządzany byłby dla całego obszaru gminy, jednak jego ustalenia ograniczałyby się niemal wyłącznie do ogólnego przeznaczenia terenów gminy i prezentacji jej struktury przestrzennej przez uwidocznienie podstawowej infrastruktury technicznej. Jego podstawowym zadaniem będzie określanie terenów do zabudowy oraz terenów wyłączonych spod zabudowy.
Plan zabudowy to z kolei następca obecnych planów zagospodarowania przestrzennego, sporządzany dla terenu przeznaczonego w planie ogólnym do rozwoju zabudowy, stanowiłby podstawę dla pozwoleń na budowę. Jego zakres treściowy będzie zbliżony do dzisiejszego planu miejscowego, ale zakłada się poszerzenie jego zakresu fakultatywnego w stosunku do obowiązkowego.
Standardy urbanistyczne stanowiłyby warunki wiążące dla terenów przewidzianych w planie ogólnym do uzupełnienia zabudowy, ale nieobjętych planem zabudowy.
Poza trzema nowymi aktami planowania przestrzennego przewiduje się wprowadzenie tzw. decyzji lokalizacyjnej. Na terenach przewidzianych w planie ogólnym do zabudowy mogłaby służyć do uzupełnienia zabudowy – na rygorystycznych warunkach związanych ze standardami krajowymi lub gminnymi, jeżeli gmina takie uchwali.
Dziesiątki miliardów złotych wyrzucane w błoto
Projekt nowej ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym ma się ukazać na początku trzeciego kwartału, czyli w najbliższym czasie. Czy się ukaże? Zdania co do realiów wprowadzenia rewolucyjnych zmian w rodzimym prawie regulującym gospodarkę przestrzenną w roku wyborczym są podzielone. Tymczasem jak się okazuje, nie ma na co czekać.
Wg najnowszego raportu Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN zła gospodarka przestrzenna kosztuje nas jako społeczeństwo 84 mld zł rocznie. Ma to wynikać z preferowania rozproszonej zabudowy i nadpodaży gruntów budowlanych. Co więcej, koszty chaosu przestrzennego są coraz większe i będą rosły.
Jako główny defekt krajowych przepisów dotyczących kształtowania ładu przestrzennego, eksperci PAN wskazują realizację większości inwestycji na podstawie wydawanych przez gminy decyzji o warunkach zabudowy. W latach 2003-2017 takich decyzji wydano ponad 2 mln, z czego około 60 proc. stanowiły decyzje dotyczące budownictwa mieszkaniowego. Szacuje się, że około połowy domów jednorodzinnych w Polsce buduje się na podstawie decyzji WZ.
W efekcie budownictwu mieszkaniowemu Polsce zamiast jasnej koncepcji rozwoju gminy towarzyszy przestrzenny chaos, a brak możliwości zapewnienia odpowiedniej infrastruktury i jakości życia mieszkańców zabudowywanych terenów z góry skazuje ich na wysokie koszty funkcjonowania, które w skali całego kraju co roku idą w miliardy wyrzucanych w błoto złotówek.
Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl
REKLAMA
REKLAMA