Karta Krakowska, czyli rekomendacje dotyczące polityki miejskiej
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Karta Krakowska odwołuje się do dwóch dokumentów z poziomu centralnego: Krajowej Polityki Miejskiej z 2015 r. (rządy PO-PSL) i Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju z 2017 r. (rządy PiS) oraz silnie akcentuje powiązania z działaniami operacyjnymi prowadzonymi ze środków UE. Jednak nie dlatego – pomimo swego dość ogólnego charakteru – jest interesująca.
Dokument zawiera rekomendacje, których zasadniczy ciężar ulokowano w potrzebie stworzenia spójnego modelu polityki miejskiej na poziomie krajowym. Do tej pory, niezależnie od istnienia kilku programów rządowych, każde miasto czy region prowadziły działania niejako na własną rękę. Podobnie, jak w wielu innych dziedzinach funkcjonowania polskiego państwa i samorządu (np. mieszkalnictwie), w polityce miejskiej daje się bowiem odczuć poważny deficyt czytelnie sformułowanych wytycznych systemowych. Brak ustalenia jasnych priorytetów grozi postępującym różnicowaniem poziomów rozwoju miast, ale przede wszystkim chaosem decyzyjnym. Ponadto, nie każda władza lokalna ma wystarczający zasób kompetencji, by tworzyć i wdrażać własną wizję. Polityka publiczna powinna w zrozumiały sposób zaprezentować pożądany kierunek działań, wskazać priorytety istotne z punktu widzenia całości państwa oraz nakreślić wariantowe sposoby ich realizacji.
Karta Krakowska proponuje przyjęcie 3 podstawowych założeń: zasady zrównoważonego rozwoju terytorialnego, zintegrowanego podejścia, uwzględniającego specyfikę lokalnych potencjałów oraz stworzenia konkretnych narzędzi, wspierających miasta. O ile pierwsze hasło jest raczej niewiele znaczącym słowem-wytrychem, dwa kolejne postulaty mają już swoją wagę praktyczną. Należy pamiętać, że jedną z bolączek Krajowej Polityki Miejskiej był brak operacjonalizacji przedstawionych w niej postulatów, w tym podania źródeł ich finansowania, zaś uspójnianie (integracja) działań stanowi na każdym szczeblu funkcjonowania państwa piętę Achillesową polskiej administracji.
Związek Miast Polskich słusznie zwraca też uwagę, że prowadzenie skomplikowanych polityk miejskich nie obędzie się bez wsparcia ze strony państwa. Zwłaszcza w sytuacji, gdy samorządy nie zostały wystarczająco wyposażone we własne źródła finansowania – jeszcze w latach 90. XX wieku przyjęto model redystrybucji środków do JST z budżetu centralnego, nie ma lokalnego PIT, a dochody własne gmin stanowią jedynie małą część ich dochodów.
Kluczowe dziedziny, z jednej strony wymagające stworzenia centralnych polityk publicznych, a z drugiej pozostające organizacyjnie w gestii samorządów, to oczywiście zagospodarowanie przestrzenne, mieszkalnictwo, transport, ochrona środowiska czy wybijająca się ostatnio problematyka rewitalizacji. Autorzy Karty Krakowskiej słusznie sygnalizują, że właściwie w żadnej z tych sfer nie wytyczono ram prawnych oczekiwanych działań wspólnot. Od lat ślimaczą się prace nad Kodeksem urbanistyczno-budowlanym, nie istnieje żadna generalna polityka mieszkaniowa, a poszczególne programy w jej obszarze („MdM, „Mieszkanie plus”) nie stanowią kompleksowego rozwiązania narastających problemów, legislacja nie nadąża ze zmieniającym się modelem mobliności mieszkańców (przykładowo, samorządy wciąż nie mogą autonomicznie ustalać opłaty parkingowej) oraz postępującym procesem zanieczyszczenia powietrza, jak również brakuje instrumentów realizowania wspólnych polityk w metropoliach. W dodatku JST nie doczekały się zmian w ustawie o finansach publicznych, wychodzących naprzeciw potrzebom prowadzenia skutecznych polityk rozwoju (dookreślone PPP, urealnienie podatku od nieruchomości, lokalny PIT).
Polecamy: INFORLEX Księgowość i Kadry
Częściowe remedium na problemy systemowe Związek Miast Polskich widzi w poszerzaniu pakietów dla miast, zaproponowanych w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. Jednak, primo, to dość wąskie instrumenty, secundo, nie wiadomo, czy na razie głównie papierowe założenia SOR można w ogóle traktować wiążąco.
Karta Krakowska dotyka też poziomu samorządów województw, ale tu nie wychodzi poza bardzo ogólnikowe i brzmiące wręcz jak zestaw truizmów sformułowania, typu budowanie strategii z wykorzystaniem potencjału miast. Aż chciałoby się spytać, czemu dotychczas tak rzadko jest to realizowane...
Równie enigmatycznie brzmią postulaty odnośnie szczebla gminnego. Dokument znów przywołuje ideę polityki zrównoważonej, opartej o politykę przestrzenną i mieszkaniową oraz potrzebę korzystania z alternatywnych źródeł finansowania (o czym samorządy doskonale już wiedzą – z budżetu centralnego więcej środków nie popłynie). Sporo miejsca poświęcono też na rozwijanie innowacji (znów: słowo-wytrych) i lokalnych inicjatyw gospodarczych.
Dlatego więc, o ile pierwsza część Karty Krakowskiej jest wyraźnie skierowana do władz centralnych i prezentuje konkretne oczekiwania strony samorządowej, druga i trzecia zdaje się nie mieć adresata. Jeśli jej odbiorcą miałyby być wspólnoty, większość z nich wyprzedza zapisy dokumentu, realizując w codziennej pracy wiele postulowanych punktów. Czynią to jednak nie tyle dla zasady czy z powodów ideowych, ale po prostu gwoli lepszego zarządzania gminnymi finansami, szukania oszczędności czy odpowiadania na potrzeby mieszkańców.
I w tym miejscu pojawia się bardzo ważna kwestia, nie podjęta przez Związek Miast Polskich: od paru lat widać, że rośnie w siłę grupa aktywistów miejskich i organizacji pozarządowych, a czasem też zwykłych obywateli, dopominających się o swój udział w podejmowaniu decyzji o wspólnocie. Mało tego, przybywa środowisk, które zaczynają postrzegać władze lokalne jako nietransparentne „towarzystwo wzajemnej adoracji”, a nawet kryjące w swych szeregach osoby nieetyczne (patrz afera reprywatyzacyjna). Odpowiedzią na takie zarzuty powinno być jak największe otwieranie samorządów na współpracę z mieszkańcami, wykazywanie autentycznego zainteresowania ich problemami oraz uważnego wsłuchiwania się w opinie, nawet te krytyczne. Część JST podejmuje wyzwanie i wychodzi naprzeciw ludziom, natomiast inni chowają się za murami urzędów i prowadzą własną, niekonsultowaną z nikim, nietransparentną politykę.
Tymczasem w Karcie Krakowskiej tych zagadnień dotyka jedynie siódmy, ostatni punkt. Mowa w nim o „budowaniu tożsamości społeczności miejskiej, z wykorzystaniem narzędzi autentycznej partycypacji, a także komunikacji elektronicznej”. To jednak trochę za mało, by móc powiedzieć uczynieniu zadość oczekiwaniom mieszkańców. Cały dokument staje się przez to niejako aktem wewnętrznym Związku Miast Polskich, przeznaczonym jedynie dla samych JST oraz władz centralnych. Szkoda, gdyż ta korporacja ma wszelkie dane ku temu, by zmieniać polską politykę samorządową także w szerszym wymiarze.
REKLAMA
REKLAMA